Pomysł na tytuł przyszedł mi do głowy w czasie
okołoświątecznym, kiedy na każdym kroku dopadały człowieka kolędy lub
pastorałki grane i śpiewane na koncertach, opłatkach, w radiu i telewizji, w domu
i zagrodzie – czyli bezustannie i wszędzie. Nie mam nic przeciwko i nawet
lubię. No i podziwiam inwencję twórców,
którzy inspirowani narodzinami dzieciny potrafią tworzyć o śniegu, zapachu
pierogów, osiołku, czy nadziei. W tym roku przypadkowo usłyszałam jakąś
definicję pastorałek - że to właśnie takie utwory o wszystkim, co świąteczne.
I wtedy mnie olśniło - to znakomita formuła dla moich
zapisków na temat procesu dojrzewania do wieku poważnego (ładny eufemizm
zamiast zwykłego starzenia się). Tak sobie myślę, że nikt nie powiedział mi jak
przejść przez okres dorastania. Przeszłam i tyle. Nawet nie zauważyłam kiedy. Głupot
narobiłam ile wlazło i przeszłam. Nikt nie powiedział, jak wejść w dorosłość. I
znowu – weszłam spontanicznie i trochę bez refleksji. No ale przy obecnym
stanie świadomości i przy zbiorowej niechęci do starzenia się, w
ten wiek dojrzały chciałabym wchodzić uważniej. Może także spotkać się z tymi,
którzy podobnie, jak ja konstatują ze zdziwieniem nieuchronność przemijania i
różne sprawy z tym związane. W tym wszystkim oczywiście najbardziej interesują mnie te różne sprawy dookoła seniora.
Stąd seniorałki.
Ale póki, co kojarzę to także z seniorą. Bo kobieta senior
to seniora i pisze seniorałki.
Ot i wszystko!
Wiosna idzie i na Ukrainie nadzieja