Mózgi dwa

02:17

 

W sieci całej nie znajdę zdjęcia , które lepiej oddawałoby obecny stan mojego ducha i ciała. Napadło na mnie wszystko, co tylko mogło i chwyciło. Jak chwyciło, to trzymało. A ja biedna, jak ta pani na zdjęciu, ze wszystkich sił staram się podołać. Z natężenia i wysiłku zabrakło sił na pisanie. A i tematy byłyby dość oklepane – służba zdrowia i niezbyt fajne perspektywy. Generalnie – KICHA!
To po co o tym jeszcze pisać, skoro trzeba przeżyć?
W tej trudnej życiowej sytuacji, nucąc pod nosem refren z piosenki Krystyny Jandy „Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie” postanowiłam się nie dać oraz dać radę. Mam więc kolejne obowiązki i nowe biurko z komputerem oraz perspektywę ciężkiej pracy po kres swoich dni.  Nie ma litości! Żadna emerytura, żadne tam odpoczywanie i rozwojowe mrzonki o talentach, niezrealizowanych marzeniach, porzuconych pasjach. Trudno! Tak wyszło.

Tymczasem jako nieuchronny znak końca lata bociany odleciały, szpaki się namawiają, dzieci poszły do szkoły, a na Facebooku pojawiły się wpisy sfrustrowanych rodziców po zderzeniu z systemem edukacji. Mam wrażenie, że zadowolona jest tylko Pani Minister właściwa dla spraw edukacji. Nie ukrywam, że czekam, kiedy  minie ona i jej stan zadowolenia. Na szczęście ja już nie muszę przeżywać rozterek polskich nauczycieli – uciekać z oświaty, czy karmić się nadzieją, że będzie lepiej, ani dylematów polskich rodziców – zabierać dzieciaka do edukacji domowej, czy jakoś to wytrzymać. Mogę się tylko przyglądać z boku i zastanawiać, ile jeszcze można naknocić i napsuć ludziom krwi oraz czy komuś rozumu nie odebrało, w zamian za prawo do kształtowania umysłów i postaw milionów młodych ludzi w naszym kraju?
Z tego i wielu innych wielu powodów zaczęłam się interesować kondycją psychiczną Polaków. Przez mój stosik książek do przeczytania przewinęła się pozycja „Twój drugi mózg” Emerana Mayera. Kupiłam ją zachęcona słowami „Jelita swoimi zdolnościami przyćmiewają wszystkie inne narządy a mogą nawet rywalizować z mózgiem. Są wyposażone we własny układ nerwowy, tzw. trzewny, który media nazywają często „drugim mózgiem”. Na ten drugi mózg składa się 50-100 milionów komórek nerwowych, czyli tyle ile zawiera rdzeń kręgowy”. Książka bardzo ciekawa, a to co wynika z lektury bardziej pasjonujące niż niejeden kryminał. Przytoczę jeden fragment, który był mi bardzo bliski. Autor w rozdziale o roli serotoniny opowiada o sprawności komunikacyjnej na osi mózg-jelita odwołując się do swojej przygody w Indiach, gdzie chcąc uczcić swoje małe święto spożył posiłek w restauracji:
„Nazajutrz rano usadowiłem się w autobusie, by odbyć dwudziestoczterogodzinną podróż do Delhi – doba ta po wieki będzie dla mnie przeklęta trawiennie. Próby zapanowania nad tym, co w moim żołądku i jelitach spowodował spożyty posiłek, były podobne do zachęcania atakującej watahy hien, aby zechciały się położyć i dać pogłaskać po brzuszkach. Intensywność tego doświadczenia wyryła się w najgłębszych pokładach mojej pamięci emocjonalnej, uświadamiając mi raz na zawsze, jak wielka potęgą są sensacje jelitowe (i ich wspomnienie)”.
Kto nie ma w swych zasobach takiego wspomnienia, ten jest naprawdę szczęściarzem. Ja posiadam takowe i jak się obczytam w temacie, to oswoję je poprzez upublicznienie w formie literackiej. Niezwykle celne porównanie do watahy hien niestety już zajęte, ale poszukam swojego.

Teraz jednak zamierzam wykorzystać mój drugi mózg, by ogarnąć istniejące problemy. W tym celu oddalę się na Chalkidiki, gdzie stopniowo zbadam wpływ diety śródziemnomorskiej na oba mózgi i poszukam rozwiązań wszystkiego, co mnie w życiu napadło.  

Tylko nie mówcie mi, że znowu wyjeżdżam.

0 komentarze