To się musiało tak skończyć. Nie ma zmiłuj.
Mężczyzna o artystycznym pseudonimie Jaszczur, z wielu
powodów zachowujący incognito, z którym znamy się od wielu lat i czasem razem
wyjeżdżamy, ma oprócz wielu zalet także pewne cechy, które niekiedy prowokują sytuacje zabawne lub
trudne. Jedną z jego cech jest nieustanna gotowość do smakowania życia i
gromadzenia wrażeń. Ale koniecznie na pełen gaz. Żadnego tam pomału i
ostrożnie. Jak kochać, to do grobowej deski. Jak szaleć, to do upadłego. Jak pić,
to na umór. I wszystkiego musi być dużo, dużo, dużo. Na szczęście nauczyłam się
rozpoznawać, przewidywać skutki i staram się zapobiegać. Ale czasem nie zdążę, czasem stracę czujność,
a potem już tylko mogę próbować przeżyć.
Tak było i tym razem. Postanowiliśmy skorzystać z oferty
popularnego w Tajlandii masażu. W tym celu udaliśmy się do zakładu, w którym
wykonywano takie usługi. Konkretne miejsce poleciła nam koleżanka z grupy,
która poszła tam rano i wróciła bardzo zadowolona. I z ceny, i z jakości.
Poszliśmy i my. Nie miałam żadnych przeczuć, co mnie czeka, nie rozpoznałam
tego tematu. No i się porobiło.
Stanęliśmy przed drewnianym baraczkiem stojącym przy głównej
drodze przebiegającej przez naszą miejscowość, której nazwy nikt nie zna. Wiemy
tylko, że wyspa nazywa się Koh Chang i jest pełna małych osad turystycznych i
wiosek rybackich. Budynek przypominał zabudowę z westernów w czasach osadnictwa
na dzikim zachodzie i zachwytu nowoczesnym dizajnem raczej nie wzbudzał. Wyglądał
trochę, jakby ledwo trzymał się kupy. To także uśpiło moją czujność. Kiedy
tylko stanęliśmy przed drewnianym gankiem, w wejściu pojawiła się ubrana na
czarno Tajka i uprzejmym gestem zapraszała do środka. I wtedy znienacka w Jaszczurze
obudził się lew przygody i żądza prawdziwego doznania. Mężnie wysunął pierś do
przodu, wskazał na mnie i rzekł swym weryspecialinglisch „masagge for women”; tu wskazał na mnie, a
następnie odczekał chwilę, wskazał na siebie i tonem azjatyckiego mandaryna
oświadczył „masage for men! Special masagge” i spojrzał mężnie na Tajkę, jak
każdy biały mężczyzna z północnego kraju!
Zanim wypowiedział do końca swoją kwestię, już widziałam na
twarzy Tajki, co jej przelatuje przez myśl. Aż się cofnęła o krok, a na twarzy
wystąpił jej rumieniec.
Zanim wypowiedział swoją kwestię, machałam czym się dało, by
ratować nas przed jej reakcją.
Zanim wypowiedział swoją kwestię, Jaszczur zrozumiał, co
palnął. Więc szybko, w tym zamieszaniu dodał hard masagge, wery strong. I znowu
wypiął pierś do przodu, bo prawdziwy mężczyzna gotowy jest na wszystko. HOWK!
I wtedy Tajka chichocząc zaprosiła nas na ganek, a sama
weszła do środka. Po chwili pojawiła się z koleżanką. Obie śmiały się w głos i
rozmawiały w swoim języku. Druga, nieduża i krzepka upewniła się, czy hard i
strong? Jaszczur kiwnął głową i wtedy już wiedziałam na pewno. Będzie jazda.
Widziałam to po ich oczach. Dostanie za swoje!
W zakresie masażu tajskiego jestem podobnie dobrze
zorientowana, jak w zakresie tajskiej kuchni. Od wczoraj wiem więcej, bo jestem
po inicjacji w tej materii. Weszliśmy do środka. Dom przedzielony był
korytarzem biegnącym przez środek, a po bokach były boksy z łóżkami do
masowania. Położono nas w jednym z kilku boksów na sąsiednich legowiskach,
uprzednio ubrawszy w kaftan i szerokie majtasy. Nie bardzo rozumiałam dlaczego.
Dotychczas do masażu ściągałam odzienie. Ale w tajskim masażu nie ma żadnej
golizny i kontakt z ciałem masowanego ma zupełnie inny charakter. Strój, w
który nas ubrano miał jeden wymiar, regulowany tasiemkami. Był to bardzo
atrakcyjny model, całkowicie bezpłciowy i aseksualny. Oboje wyglądaliśmy naprawdę
wyjątkowo seksownie. Masaż miał trwać godzinę. Po liczbie butów stojących przed
budynkiem wiedziałam (każdy zostawia buty przed domem lub sklepem i wchodzi na
boso), że w sąsiednich boksach trwa praca. Ale było cichutko i grała przyjemna
muzyka.
I wtedy panie Tajki przystąpiły do pracy. Leżałam na brzuchu
i widziałam, jak Tajka masująca Jaszczura wykonuje swoje zadanie. Było widać,
że się przykłada. I było słychać. Pierwsze „ło Jezu”, które Jaszczur wydał z
siebie poniosło się po całym budynku i ożywiło uśpioną atmosferę. A pierwsze
było nieśmiałe, jak wiosenny promień, bo pani tylko złapała za stopy i
wyciągała mu palce u nóg. A potem ochoczo wskoczyła na łóżko i łaziła bosymi
stopami po Jaszczurze od góry do dołu. Najpierw chodziła, potem wciskała mu
łokcie i kolana w kręgosłup, stawy, mięśnie. Wyginała go na wszystkie możliwe
sposoby. Były chwile, że on leżał złożony na pół, a ona na nim, jakby szykowała
się do lotu. Przypominało to bardziej zapasy i walkę na macie, przy czym walczący
jest jeden, a drugi przyjmuje chwyty z pokorą. „Ło Jezu” na przemian z „Ło
matko” brzmiało już teraz z siłą wodospadu, a im bardziej Jaszczur stękał, tym
kobiety obie (moja też) bardziej chichotały.
A ja z nimi, bo
trudno było utrzymać powagę. I była w tym chichocie jakaś międzyludzka
wspólnota kobiet, bo ja byłam spłakana do łez, a one obie równo przez całą
godzinę płakały ze śmiechu ocierając oczy rękawem. Jednocześnie uciskając nasze ciała ile wlezie. Tyle, że
mnie jakby mniej i moja po mnie nie chodziła. Po serii wydeptania męskiego
ciała, przyszedł czas na naciąganie, wyginanie, uciskanie. A do tradycyjnego
„Ło Jezu” doszło z sąsiedniego materaca „ona ma imadło w rękach” i dramatyczne
pytanie „jak jej powiedzieć, żeby już nie hard?”.
- Najlepiej „chwatit” zaproponowałam przez zaciśnięte z bólu
zęby.
I dusząc się ze śmiechu łzami oblałam poduszkę, w którą
miałam wciśniętą głowę.
Dźwięki, które dochodziły z naszego boksu spowodowały, że w
korytarzu zbiegły się pozostałe panie masażystki i wszystkie z uznaniem
patrzały na wyczyny koleżanki, specjalistki od hard masage for men.
Po zakończonym zabiegu Jaszczur, wstał otrzepał pióra i
jakby nigdy nic oznajmił verygud. Następnie opadł na ławeczkę, by wypić
przygotowaną dla nas zieloną herbatę.
Kiedy wychodziliśmy z zakładu, obie Tajki stały w drzwiach uśmiechając
się życzliwie. Wykonaliśmy szereg skłonów pożegnalnych. A Jaszczur podszedł do
swojej oprawczyni i rzekł tonem mandaryna z północnego kraju:
Tumoroł! Fajfoklok! Only ty!
Widać lubi silne kobiety.
Już się cieszę!
PS.
Nazwisko i adres Jaszczura znane redakcji!
Tak będzie lepiej!