Pismo
04:57
Na wszystkie kłopoty najlepszym lekarstwem jest praca i
aktywność. Początek roku był wyjątkowo trudny, dlatego z wielką radością
przyjęłam decyzję Rady Miasta Poznania o powołaniu w skład IV Kadencji Miejskiej
Rady Seniorów. To dla mnie wielkie wyróżnienie i zobowiązanie. Miałam napisać o
swoich planach związanych z pracą w MRS wcześniej, ale uroczystości rodzinne
(liczne, rozbudowane w formie i bardzo angażujące) oraz śmierć Prezydenta
Adamowicza kompletnie mnie wytrąciły z równowagi. Nominacja do Rady Seniorów ze
zrozumiałych względów zeszła na plan dalszy.
Wczoraj wróciła w centrum uwagi, bowiem otrzymałam
zaproszenie na pierwsze spotkanie, które zgodnie ze Statutem Miejskiej Rady
Seniorów zwołuje Prezydent. Przeczytałam uważnie treść, by niczego nie przeoczyć i znalazłam taki zapis w porządku obrad:
- Wybór Przewodniczącego Miejskiej Rady Seniorów
- Przejęcie przez Przewodniczącego prowadzenia spotkania.
Nie trzeba mieć studiów filologicznych, by zrozumieć z tego zapisu , że w
IV kadencji Radzie Seniorów będzie przewodniczył mężczyzna. I zgodnie z porządkiem
obrad - najpierw dokonamy wyboru, który z sześciu panów obecnych w nowym piętnastoosobowym
zespole pokieruje pracami Rady. A potem
wybranemu panu oddamy prowadzenie spotkania. Napisano? Napisano.
Wiedza o znaczeniu końcówek rzeczowników w języku polskim to materiał ze szkoły podstawowej.
Dawno nie poczułam się tak wykluczona. Nie napiszę nic o tym,
co nasuwa się samo i mogłoby być argumentem, że tak nie powinno się robić – o Karcie Różnorodności, o prawach
kobiet, o szklanym suficie, o parytetach, o równouprawnieniu kobiet i mężczyzn.
Oszczędzę tego moim czytelniczkom i czytelnikom. Mądrzejsi ode mnie napisali więcej i jak
widać skuteczność jest mizerna. Wiedza o znaczeniu końcówek rzeczowników w języku polskim to materiał ze szkoły podstawowej.
Napiszę o tym, jak to działa w praktyce. Na własnym przykładzie. Otóż po przeczytaniu takiego zaproszenia, w którym jasno i wyraźnie wskazano, że mnie tam nie chcą, najpierw robi się człowiekowi (czytaj kobiecie!) przykro, skrzydła opadają i człowiek poszukałby kątka, żeby się schować. To trwa kilka minut w moim przypadku i zazwyczaj pomaga szklanka herbaty.
Potem idę do męża i pytam , co on o tym myśli? On nie widzi
nic złego. No to się pytam, czy uważa, że byłabym złą przewodniczącą, skoro mam
takie doświadczenie. Byłabyś świetna, słyszę i rosnę w środku. Ego mi się podnosi
i nieśmiało zaczynam machać skrzydłami.
- No ale stoi jak byk - wybieramy przewodniczącego, a nie
przewodniczącą! Pokazuję, żeby dotarło na co ma zwrócić uwagę!- O! Faktycznie! no to się nie godź na takie traktowanie!
- Ja się nie zgodzę na pewno! Ale ty masz zobaczyć mechanizm, jak to działa. Widzisz teraz! Większość kobiet się nie odezwie, bo w tym przekazie jest ukryty podtekst – wybierzemy mężczyznę, bo będzie lepszy od kobiety. I zanim baba pomyśli, że to głupie myślenie, już się z nim pogodzi! I wycofa!
- Chyba masz rację – mówi, ale widzę, że problem go nie dotyczy.
Nic dziwnego - -nie jest kobietą.
Po krzepiącej próbie wytłumaczenia mężczyźnie czuję się ciut
lepiej, ale tego typu zniewagi wymagają terapii lub przynajmniej konsultacji telefonicznej.
Bo może jednak nie mam racji? I może jednak lepiej się nie odzywać? Dzwonię do
pierwszej przyjaciółki. Opowiadam i słyszę : Nie wierzę! W Poznaniu takie coś? Druga wrzeszczy, że w urzędach niczego się
nauczyli i chyba siedzą jakieś matoły, skoro po strajkach kobiet, Kongresie
Kobiet i pracy pełnomocniczki ds. równego traktowania, marszach i obchodach
stulecia uzyskania praw wyborczych dają taką plamę.
Co wrzeszczała trzecia nie napiszę. Nie uchodzi!
Po tych rozmowach się wyprostowałam, skrzydła uniosłam i zamierzam
walczyć o rzeczy ważne. Także o to, by MRS działała jak najskuteczniej. Przywołane
pismo traktuję tylko jako dowód niezbity, że bardzo potrzebujemy refleksji nad
językiem, którym się posługujemy na co dzień.
Tym bardziej, że teraz o języku mówi cała Polska. Tymczasem nie
ma jeszcze żadnej definicji, co jest językiem nienawiści. Myślę jednak, że
język nienawiści zawsze zaczyna się w pewnym sensie od wykluczania, które jest
złe.
A zło trzeba wyrywać z korzeniami.
I w każdym miejscu.
0 komentarze