Ręce precz od mej macicy
04:29
Obiecywałam sobie pod koniec
ubiegłego roku, że włączę program ochronny i nie dam się sprowokować. Dlatego
nie oglądam telewizji, nie dopuszczam, by armia wszechwiedzących podnosiła mi ciśnienie
i rozwalała wątrobę. Radio – tylko muzyka klasyczna. Konsekwentnie realizuję ten
program mojej dobrej zmiany. I mam w tej materii sporo osiągnięć. To naprawdę możliwe,
by spróbować jakoś uciec i …..przeżyć. Możliwe oczywiście w mojej sytuacji,
kiedy już nic nie muszę, tylko mogę.
Oczywiście w moim postanowieniu
są pewne granice. I taką jest próba naruszenia kompromisu dotyczącego aborcji. Nie
daję zgody na zabierania kobiecie prawa do decydowania o swoim życiu. Do
szewskiej pasji doprowadza mnie niezmiennie od lat hipokryzja i fundamentalizm sprawujących
władzę. Człowiek ma swoje sumienie i w nim musi rozważyć wszystkie za i
przeciw. A restrykcyjne głupie prawo nie może zastępować sumienia. Tak myślę i
nikt mnie nie przekona, że inne rozwiązanie jest dobre dla ludzi. Dlatego w ubiegłą sobotę postanowiłam wziąć udział w manifestacji przeciw zmianie przepisów związanych z aborcją. Było to dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Po pierwsze dlatego, że wśród protestujących było bardzo wiele kobiet w moim wieku, który trudno nazwać rozrodczym. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że jednak bronimy wolności, którą ktoś chce nam odebrać. Były babcie , mamy – czyli kobiety, które już doświadczyły trudu macierzyństwa i nieprzewidywalnych kolei losu. Łatwo głupim prawem zmienić ten los w tragiczny. Na scenie występowali różni ludzie, którym to proponowane zero-jedynkowe rozwiązanie mogło przynieść tragiczne konsekwencje. Wzruszyła mnie historia kobiety, która przyszła ze swoją wiekową mamą i córką. I publicznie wyznała, że gdyby takie prawo obowiązywało w naszym kraju od lat, to ona 20 lat temu straciłaby stojącą obok matkę. Mama była w ciąży pozamacicznej, a taki przypadek, to bez usunięcia źle zagnieżdżonego płodu, wyrok śmierci dla kobiety. Przeraża mnie podejrzliwość, możliwość manipulacji i oskarżania kobiet. I na usta się ciśnie – JAKIM PRAWEM ktoś ma za mnie decydować? Dwa dni później wzruszyła mnie swą wypowiedzią Danuta Wałęsowa. Brawo!
Podczas tej demonstracji miałam także inne spostrzeżenia. I jakieś takie wrażenie aberracji. Stałam w towarzystwie kilku znajomych osób, z którymi znam się co najmniej od 40 lat. Oczywiście ucieszyliśmy się wszyscy, że jeszcze się rozpoznajemy, że przynajmniej sylwetki nam się nie zmieniły, a zmarchy na czołach po prostu są. Wymieniliśmy uwagi o tych, którzy już się odmeldowali i to też nas jakoś zjednoczyło. No, ale przy okrzykach „ręce precz od mej macicy” mieliśmy problem z wiarygodnością. Wszystkie Panie były już pozbawione tego ustrojstwa, a Panowie zachowywali dystans, bo tego problemu nie mieli nigdy i z łapami w kierunku ich macicy nikt nie startował. No to odwróciłam się w stronę grupy sąsiadującej z naszą i zdecydowanie różniącej się średnią wiekową.
Obok stało kilkunastu młodych mężczyzn, a każdy jeden bardziej przebrany i z wielką determinacją dążący do wyrażenia strojem czegoś. Ja się niespecjalnie znam, co oni chcieli wyrazić, ale ogólnie byli mocno zakolczykowani – dyndało wszędzie, w uszach, nosie, wargach, brwiach, policzkach i mam wrażenie, że u jednego nawet w zębach (ale może mu się aparat opuścił?). Mieli także różne środki wyrazu na ciele. Smoki, informacje oraz inne esy-floresy wychodziły spod okryć wierzchnich. Wychodziło toto koło uszu, spod kołnierza, na owłosionych kończynach dolnych, no i na twarzach. Włosy tych panów także były dziełem jakiegoś artysty, albo całej grupy artystów i stanowiły obiekt moich zainteresowań- czego to ludzie nie wymyślą! W każdym razie, na pewno byli miłośnikami żelów i pianek. Wzruszył mnie także ich niekonwencjonalny ubiór, bo był tak odjechany i dziwaczny, że nawet zwyczajne spodnie mieli bez nogawek, ale za to założone na leginsy opinające wiotkie kończyny. Niespecjalnie byli zainteresowani historiami występujących ludzi, za to ochoczo włączali się w zbiorowe okrzyki i nie mieli żadnego oporu, by wrzeszczeć „ręce precz od mej macicy”. Rozumiem, że wrzeszczeli przede wszystkim jako obywatele, którym zabiera się prawa.
Patrzałam na nich i myślałam sobie,
co by się musiało stać, bym takiemu Panu pozwoliła zostać ojcem mojego dziecka?
I natychmiast miałam ochotę wrzeszczeć „precz od mej macicy”.
Z manifestacji wyszłam lekko
pogubiona. Mam wrażenie, że proces przemian społecznych biegnie szybciej, niż ja
jestem w stanie to ogarnąć.
I co gorsze - ciągle przyspiesza!
2 komentarze
Co jest złego w kolorowej ekspresji własnej osobowości? Zresztą tak to już jest z panami, kolorowymi i szarymi, że jednym się podobają, a drugim nie. Inaczej wszyscy bylibyśmy w niezłych tarapatach.
OdpowiedzUsuńNie ma nic złego. Ale zewnętrzne znaki wysyłane światu przypisują nas do grup. I dzielą, dopóki siebie nie poznamy, nie przełamiemy barier i nie nawiążemy kontaktu. A to jest bardzo trudne. Im większa bariera, tym trudniej.
OdpowiedzUsuń