Wcale nie śmieszna historia czarnych majtek
01:50
Naprawdę! Bez żadnej ironii, historia bardzo poważna. Otóż
znajoma moja, znana z elegancji i umiłowania dobrego stylu oraz, ku swej
zgubie, czystości i higieny, postanowiła przeprać bieliznę. Bielizna, jak nazwa
wskazuje, miała kolor czarny, gustowne wstawki koronkowe i była z gatunku tych,
o których kobieta najpierw marzy, potem ogląda i rozważa, czy jej rozumu nie
odjęło, bo cena, gatunek i firma sugerują, że właśnie tak jest, że udar pewnie,
bo kto widział takie majtki w tym wieku i inne takie. Więc kobieta najpierw je ogląda
i rozważa swoje chęci, a potem z okrzykiem – a co tam , raz się żyje – A CO! -
kupuje. Albo namawia swego męża, który w pomroczności jasnej kupuje toto za
bajońską sumę w okresie szału świątecznych zakupów.
I wtedy kobieta ma.
Z mocnym postanowieniem, że teraz już
będą razem po grób – znaczy ona i te majtki - (bo cena, bo wiek słuszny, bo
czarne). I jeszcze, że te majtki musi cenić, jako dojrzała, bo jak była młoda i
pewnie ich atrakcyjność, bardziej budowałaby jej kobiecość, to majty były tylko
w MHD i one budowały socjalizm a nie odpowiadały i kształtowały jej potrzeby.
Armia kobiet w naszym kraju, wie jakie to były różnice w podaży (o ile była!) i
oczekiwaniach społecznych.
Więc teraz, szczęśliwa posiadaczka wyjątkowej bielizny z
upodobaniem do czystości, czasem ulega pokusie, by je przeprać i wywiesić. Tak
uczyniła. Pech chciał, że zrobiła to w hotelu, w dodatku tureckim. Mało tego,
powiesiła w łazience, a następnie oboje z mężem rzucili na majtki mokre
ręczniki kąpielowe.
I ZAPOMNIAŁA !
Jak mogła!!!?
Zorientowała się dnia następnego, lub dwa dni później, bo
czas w hotelu jakoś się zlewa i człowiek musi głównie odpoczywać, a nie
pilnować bielizny. Choćby najpiękniejszej i w dodatku czarnej. Kiedy tylko
rozpoznała brak, przybiegła do reszty towarzystwa, by podzielić się swoim
smutkiem po stracie. Towarzystwo – dodam bardzo życzliwie usposobione i żądne
przeżyć, uruchomiło zwoje i natychmiast poradziło, by właścicielka zagubionych
majtek szybko poszła do sprzątaczki, która pewnikiem nawet nie wie, że zwinęła
z mokrymi ręcznikami cudzą własność, w dodatku bardzo osobistą.
No bo przecież różne
rzeczy można ludziom zabrać, ale żeby majtki?
Znajoma postanowiła interweniować.
Nie skorzystała z naszych
dobrych rad, by z turecką obsługą hotelu porozumieć się w stylizowanym języku
wroga naszego odwiecznego (tu była zespołowo opracowana propozycja niezbędnej frazy:
byte majne galoten szwarcen). Nie przyjęła również innych szybko opracowanych
przez nas wersji komunikowania się w różnych innych językach, a dodam - kreatywność
nasza była ogromna. Spojrzała na nas, bardzo przejętych tym zdarzeniem, z góry
i z politowaniem. Następnie wyjęła smartfona i w translatorze wpisała (czarne
majtki pokój nr 700) i otrzymała natychmiast odpowiedź od bezdusznej maszyny.
Poszła dumna ze smartfonem w ręce. Szła z gracją, jak każda elegancka,
europejska kobieta, przyciągając zazdrosne spojrzenia bardziej zaniedbanych niewiast,
leżących w różnych pozach na leżakach oraz mężczyzn, szukających pięknych kobiet
z poważną wadą wzroku, pozwalającą pominąć wylewające się z kąpielówek nadmiary
opuszczonych mięśni brzusznych i nawiązać interesującą znajomość.
Szła, jak każda z nas by poszła, by odzyskać istotny dowód przynależności
do świata elegancji.
Po krótkiej chwili była z powrotem. Grację ruchów gdzieś po
drodze zgubiła, został tylko pośpiech. Przycupnęła lekko przepłoszona na leżaku
i opowiedziała o konfrontacji z rzeczywistością. Doszło do niej w przepięknym dużym
patio, z którego rozchodzą się dróżki do kilkunastu małych domów, w których są
pokoje. Wszystkie balkony wychodzą na ten wewnętrzny ogród. Okazało się, że znajoma
pokazała ten napis na smartfonie pierwszej z napotkanych sprzątaczek, czym wzbudziła jej
wielką uciechę. Ta odesłała ją do recepcji. Dodać należy, że w tym hotelu każdy
mówi w swoim języku i tylko najbardziej znane słowa są wspólne – np. recepsion.
Reguły gry obowiązują także w recepcji. No chyba, że jest główny menadżer. Jednak zazwyczaj stoi tam kilku niezwykle
przystojnych młodych ludzi, którzy świetnie mówią po turecku i na widok klienta
dziwnie zapadają się w sobie.
W niczym nam dotychczas to nie przeszkadzało, ale
perspektywa rozmowy z nimi na temat zagubionej bielizny była dla mojej znajomej
zbyt dużym wyzwaniem. Nawet z translatorem w ręce.
Tymczasem pierwsza sprzątaczka natychmiast przekazała sprawnie i głośno komunikat
innej sprzątaczce, która akurat była na pobliskim balkonie. Ta, rycząc ze
śmiechu przechyliła się, by powiedzieć to sprzątaczowi z parteru. Ten gdzieś
zadzwonił i coś mówił do mojej znajomej. Głośno, po turecku i bez translatora.
I wtedy koleżanka zrobiła w tył zwrot i zwiała. Kiedy dopadła do nas, powiedziała,
że do recepcji nie pójdzie, choćby ją kroili i tak naprawdę, to ona już żadnych
majtek nie chce, czym z kolei zainteresowali się wszyscy słuchający i mocno
zaniepokojony obrotem spraw jej osobisty małżon.
Teraz czekamy na konsekwencje tego zaniedbania i rosnącej
popularności. Wszyscy zastanawiamy się na ile można wierzyć elektronicznym
tranlatorom. Bo tak naprawdę może jedno słowo ma wiele znaczeń? No i
zainteresowani zbiorowo odzyskaniem zagubionej bielizny, pilnujemy miejsca,
które rozpoznaliśmy, jako hotelowy punkt odbioru rzeczy znalezionych.
A na koniec oświadczam, że wszystko, co tutaj opisałam, zmyśliłam.
Wszelkie podobieństwa do osób i zdarzeń są przypadkowe, a jeśli ktoś myśli, że opisana
znajoma kiedyś zgubiła ściereczkę do okularów i przeciągnęła grupę swoich
koleżanek kilkanaście kilometrów, by ściereczkę odzyskać - to się myli.
Wyprę się wszystkiego.
To na wypadek, gdyby moja relacja miała zaważyć na miejscu spożywania przez mnie posiłków do końca pobytu. Historia kultury zna przypadki karania twórców, którzy odważyli się opisać rzeczywistość. Kara wykluczenia jest w tym wypadku najbardziej prawdopodobna.
No chyba, że znajdę czarne majtki.
0 komentarze