Kulisy wygranej
14:07W moim prywatnym życiu zawirowało, tąpnęło i nastąpiło
emocjonalne trzęsienie ziemi. Na tyle mocne, że po egzemplarz Gazety Wyborczej
biegłam przed świtem, bo dospać nie mogłam, a ciekawość mnie gnała, jak młódkę.
Na szczęście zdążyłam się ubrać. Z emocji to nawet wzrok mi się poprawił i bez
okularów dojrzałam, że pierwszą nagrodę wygrał mój tekst. Potem z radości
rodzinę postawiłam do pionu w połowie nocy - czyli koło siódmej rano, bo radość
trzeba z kimś dzielić. Mąż jakoś to zniósł, bo to człowiek oćwiczony przez życie,
ale pies wyraźnie poruszony biegał, szczekał i po psiemu tańcował. Takiej, to
my naszej suni jeszcze nie widzieliśmy. Inteligentna bestyja i tyle.
Zrozumiała, że oto jej pani ma sukces i najlepiej światu to wyszczekać.
Potem
zaczęły się głaski na fejsie i płynęły słowa pieszczące moje ego. Z całej
Polski płynęły, więc teraz taka wypieszczona, wielokrotnie polubiona i udostępniona,
wyjaśniam, jak do tego doszło.
Najpierw – chyba w lutym - zadzwoniła Agnieszka Wujek z Gminnego Centrum
Kultury i Rekreacji im. Jana z Domachowa Bzdęgi w Krobi z pytaniem, czy nie chciałabym
zmierzyć się z wyzwaniem i napisać kilka odcinków słuchowiska radiowego o pewnym
przedsiębiorcy, który zasłużył się dla lokalnej społeczności. W tym projekcie
najbardziej spodobał mi się pomysł Agnieszki, że napisane przez mnie słuchowiska,
nagrają mieszkańcy okolic Krobi i
Pudliszek. Lubię projekty, które naprawdę aktywizują ludzi.
Bohatera nie znałam
i NIGDY o nim nic nie słyszałam, słuchowisk też nigdy nie pisałam, ale
propozycja, była bardzo kusząca, bo rozwojowa. Zgodziłam się, zanim zdrowy
rozsądek podpowiedział wątpliwości, pokazał rafy i obniżył motywację. Potem zaczęłam
szukać materiałów, pytać ludzi, zbierać informację. Pojechałam do Pudliszek, by
poczuć klimat, zrozumieć bohatera i jemu współczesnych. Wtedy już wiedziałam
bardzo dużo o Stanisławie Fenrychu. Kiedy stanęłam przed zaniedbanym pałacem w Pudliszkach,
kiedy zobaczyłam co zbudował i czym zarządzał, zrozumiałam, że to był naprawdę niezwykły
człowiek.
Kiedy kończyłam pisanie słuchowisk, dowiedziałam się o konkursie Gazety Wyborczej „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”. Kto, jak nie Fenrych? – pomyślałam. Musiałam napisać, bo było mi wstyd, że ja i inni nic o nim nie wiedzą. Chciałam napisać, bo zachwycają mnie społeczne efekty pracy tego człowieka. Sto lat później ludzie go lubią i bardzo szanują! W dodatku ta historia opowiada się sama, bo jest w niej wszystko – piękna miłość, przeciwności losu, wielki sukces i tragedia. Grzechem byłoby nie napisać.
A kto jeszcze nie wie nic o moim szczęściu, niech zajrzy tu i przeczyta osobiście http://wyborcza.pl/AkcjeSpecjalne/7,155762,24128685,rozstrzygamy-konkurs-akademia-opowiesci-napisaliscie-600-wersji.html
0 komentarze