Pułapki umysłu
11:49Gdzie ty tak latasz? - pyta mnie Mateńka, która szczęśliwie
zapomniała, jak sama kiedyś latała. Zacna niewiasta wkrótce przekroczy wiek, o
którym się filozofom nie śniło (no chyba, że mieli niestrawność i tzw. ciężkie
sny!) i o którym mówi, i myśli się z szacunkiem. Z szacunkiem dla liczby
przeżytych lat, rzecz jasna, a ten nie zawsze przekłada się bezpośrednio na
szacunek dla człowieka w tym wieku. Z tym jest różnie. W naszym przypadku
Mateńka obdarzona jest wielkim szacunkiem i ciepłym pełnym zrozumienia uczuciem
dla trudu, z jakim musi się zmierzyć codziennie – trudu zrozumienia
rzeczywistości. Rzeczywistość polityczno-społeczną ogarnia sama, przy pomocy
ulubionej Gazety Wyborczej (lektura obowiązkowa od deski do deski), Tygodnika
Powszechnego (czytany w całości) i stacji TVN oglądanej od Faktów, przez
wszystkie kolejne programy publicystyczne, do ostatnich minut „Szkła
Kontaktowego”. Po tej porcji informacji, ma tyle pytań i wątpliwości, że z
trudem zasypia, ale za to od rana znowu szuka odpowiedzi na swoje pytania.
Kiedyś niezgoda na rzeczywistość, zmuszała ją do działania i
rozwoju, dzisiaj trzyma ją przy życiu! Łatwo nie ma, bo to życie wokół jednak
jakieś inne. Próbujemy z miernym skutkiem przybliżyć jej współczesne życie.
- W dodatku w sobotę? dodaje z błyskiem w oku, przyglądając
mi się uważnie, co czyni z wprawą od kilkudziesięciu lat naszej znajomości. I
już wiem, że będzie kłopot, bo grozi nam nieporozumienie z przyczyn
nieznajomości rzeczywistości i faktu, że świat się bardzo zmienił. Może za
bardzo, a na pewno za szybko dla Mojej Mateńki.
- Byłam na warsztatach – odpowiadam i widzę zdumienie na jej
obliczu, więc szybko dodaję: na takim szkoleniu znaczy się byłam! Warsztaty to
taka forma pracy w grupie. Przeciwieństwo wykładu – dodaję, bo tu mam pewność,
że jako profesor akademicki wykład zawsze skojarzy z edukacją.
Ulgę odczuwamy obie.
- A czego dotyczyło to szkolenie? – pyta, bo od zawsze jest
dociekliwa.
- Rozwoju osobistego - mówię i już wiem, że nie chwyta.
Myślę chwilę, jak to przybliżyć, odnieść do jej pamięci i doświadczenia. Nic mi
nie przychodzi do głowy.
- A co ty chcesz jeszcze osobiście rozwijać? Przecież jesteś
na emeryturze? I już nic nie musisz? - znowu na mnie patrzy, tym razem z niedowierzaniem.
- No… siebie bym chciała. Osobiście najlepiej, bo wtedy mam
wrażenie, człowiek jest skuteczniejszy. A emerytura, to nie jest żaden stan
spoczynku od pracy nad sobą. Tylko czas, kiedy wreszcie mogę pomyśleć o sobie i
życiu - dodaję z niezachwianą pewnością.
- A czemu nad sobą musisz pracować w grupie? Dziecko! Czy Ty
masz jakieś problemy? – tu w tle pojawiają się natychmiast domysły o poważnych
kryzysach, alkoholizmach, uzależnieniach i Bóg jeden wie czym tam jeszcze, co
jest teraz, a kiedyś nie było.
- Nie mam! Odpowiadam bez przekonania, bo przecież to
nieprawda. Całą sobotę przegadaliśmy o pułapkach myślenia, górze lodowej
myślenia systemowego i bańkach w których żyjemy, dysonansie poznawczym, błędzie
planowania, błędzie kosztów, edukacji emancypacyjnej, analizie pre mortem, a na
koniec o psychologii pozytywnej oraz definicji szczęścia i wszędzie odnalazłam
swoje sprawy i problemy. Więc mam problemy, ale może lepiej o nich pogadać w
grupie zainteresowanych, bo matkę mogę tym do grobu wpędzić.
A kto to prowadził? pyta już całkiem niewinnie i bez
większego zainteresowania, bo i tak niewiele się dowiedziała.
„Smutni trenerzy rozwoju osobistego” – odpowiadam szybko.
Znaczy jeden. Ale nazywa się w liczbie mnogiej.
- Poszłam Mamuś! W dodatku bardzo mi się podobało i było wesoło. Jak to u smutnych, bo tacy przyciągają myślących i potem jest ….
- To może ja ci podam gazetę i okulary – proponuję usłużnie, bo czuję, że za chwilę obie przeżyjemy skutki dysonansu poznawczego, o którym wczoraj długo rozmawialiśmy.
Ciut młodszych namawiam!
Warto!
0 komentarze