Na uboczu
07:08
Pomysł, by
w ramach atrakcji wakacyjnych odwiedzić Szreniawę, pojawił się znienacka. Nie
wzbudził mojego zachwytu, bo narzędzia i maszyny rolnicze z ubiegłych wieków są
raczej mało atrakcyjne. Rozpoczęłam nawet proces obniżania wartości poznawczych
i odwodzenia członków rodziny od tej wycieczki. W tym celu postanowiłam
sprawdzić godziny otwarcia i dojazd koleją, z wielką nadzieją, że może nie będą
współgrały i się wykręcę. Ale weszłam na stronę Muzeum i przez przypadek
zobaczyłam informację o czasowej wystawie „Udział Kobiet w Powstaniu
Wielkopolskim 1918/1919”. O! – pomyślałam
sobie. To jednak żyły? Natychmiast wszystko mi pasowało, a odjechane pomysły
członków mojej rodziny nagle nabrały na wartości. W ten sposób w lipcu, w
środku tygodnia dobrowolnie pojechałam do Szreniawy, by po wielu latach
odwiedzić Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno -Spożywczego.
A wszystko
dlatego, że od kilku miesięcy systematycznie studiuję różne materiały na temat
Powstania Wielkopolskiego. Zaczęło się od konkursu literackiego na opowiadanie
z Powstaniem w tle. Żeby cokolwiek napisać, musiałam poczytać, poszukać
informacji. Już po pierwszych materiałach na temat Powstania miałam wrażenie,
że zorganizowali je i wygrali mężczyźni. WYŁĄCZNIE! Potem odbyłam szereg
spotkań ze znawcami przedmiotu i wszystkie moje pytania dotyczące roli kobiet w
tym zrywie, pozostawały bez odpowiedzi, lub słuchałam o MARGINALNEJ roli.
Opatrzone to było zawsze takim charakterystycznym grymasem twarzy rozmówcy lub machnięciem
ręką podkreślającym znikome znaczenie kobiet albo… głupotę mojego pytania.
Potem słuchałam lub czytałam o tym, gdzieś się ktoś zaczaił, jakiego zbrojnego
czynu dokonał, kogo wysadził, kogo wziął w niewolę, jak i gdzie bohatersko
zginął. W mniej naukowych opracowaniach o tym kto się z kim pokłócił, kto na
kogo obraził i jakie to miało skutki. Oczywiście wszystko dotyczyło mężczyzn. Kobiet
na lekarstwo. Po tych kilkumiesięcznych poszukiwaniach w materiałach i u źródeł trudno oprzeć się przekonaniu, że przekaz o Powstaniu Wielkopolskim jest bardzo mocno zmaskulinizowany. Na użytek interpretacji zwykłego śmiertelnika właściwie należy przyjąć, że kobiety wtedy się zdematerializowały. Usiadły w kątku i cicho czekały przerażone, aż ich mężowie, ojcowie, bracia, kochankowie pójdą i zwyciężą. Bo jak wiadomo zwycięstwo zdobywa się z bronią w ręku. Określenie to zakłada oczywiście męską ręką, broń boże kobiecą dłoń. Gdybym nie znała moich babek, mogłabym przyjąć, że to prawda. Ale znałam. I dlatego szukam tych kobiecych śladów z początku naszej niepodległości. Tym razem w Szreniawie.
W lipcowe
upalne przedpołudnie w muzeum w Szreniawie tłumów nie było. Byliśmy prawie
sami, a pilnujący wystaw wyskakiwali z sennych zakamarków, by spojrzeć, kto
śmie zakłócać im spokój. Byli zresztą lojalnie uprzedzeni, przez osobę sprzedającą
bilety, która każdego wpuszczonego anonsowała wewnętrznym telefonem i
komunikatem – Uwaga! Idzie!
Teren
Muzeum jest dość rozległy. Zwiedziłam kolejne pawilony i ekspozycje, szukając tej
o kobietach. Poznałam historie hodowli zwierząt i roślin, tajniki melioracji, sekrety
produkcji żywności. Obejrzałam maszyny rolnicze i zrobiłam sobie kilka zdjęć z różnymi
maszynami i jedno z samolotem do oprysków. W końcu umordowana dotarłam do Stodoły III i
znalazłam to, czego szukałam. Jest. Na piętrze w Spichlerzu. Wystawa to kilka dużych
zdjęć, kilka informacji, kilka rekwizytów pokazujących role kobiet, ich zadania. Są zdjęcia opatrzone komentarzem i konkretnymi nazwiskami, na których widać zaangażowane niewiasty, z przekonaniem walczące o słuszną sprawę. Pojawiły się znane mi już nazwiska, znalazłam kilka nowych.
Wystawa jest
oczywiście bardzo potrzebna. Nie robi oszałamiającego wrażenia, bo zrealizowano
ją nader skromnymi środkami. Ale od momentu przekroczenia progu Muzeum w Szreniawie,
z każdym kolejnym zaliczonym pawilonem wracało pytanie: dlaczego wystawę o udziale
kobietach w Powstaniu zorganizowano w Szreniawie? Kto będzie miał podobne do
naszych, odjechane pomysły, na wypełnienie czasu wolnego i tam pojedzie? Ile
osób zwiedzi tę ekspozycję posadowioną między starymi ciągnikami, bryczkami i
zwierzyną hodowlaną? Dlaczego akurat ta wystawa nie może istnieć w przestrzeni
bardziej dostępnej dla zwyczajnych obywatelek i obywateli?
Że
powinna, nie mam wątpliwości. Prawda o Powstaniu, którego wielkie zwycięstwo było konsekwencją nie tylko potyczek, ale procesu znacznie dłużej prowadzonego przez wiele kobiet i mężczyzn, to prawda na którą w roku setnej rocznicy wybuchu i odzyskania niepodległości, powinien natrafiać każdy rodowity Wielkopolanin i każdy gość nawiedzający nasz region. A tu cisza wokół, jak makiem zasiał.
Rolę polskich
kobiet docenił Kanclerz Niemiec Otto Von
Bismarck mówiąc „Dopóki będzie istnieć polska kobieta, istnieć będzie problem
polski”. Sto lat później możemy zobaczyć wystawę czasową poświęconą tym
kobietom w Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przemysłu Rolno -Spożywczego. W Stodole III.
Dosłownie i w przenośni – na uboczu!
Czy mnie
się wydaje? Czy coś tutaj nie gra?
0 komentarze