Osiedle
18:16
Dzisiaj trochę o Bangkoku z perspektywy mieszkańca, czyli
takiej, która mnie interesuje najbardziej. Pobyt w hotelu jest oczywiście
bardzo przyjemny i sympatyczny, ale wszystkie hotele są tak samo hotelowe. Może
mają więcej lub mniej złoceń, lepszą lokalizację lub więcej gwiazdek. Po latach
nie pamiętam ich nazw, wylatują tak z głowy,
jak z życia. Wynajęte mieszkania
przynoszą w bonusie pewną wiedzę o tym, jak mieszkają zwyczajni ludzie.
W Bangkoku mieszka 8 milionów ludzi. W tygodniu. Bo w weekend
12. Tu jest tłoczno wszędzie. W związku z tym przestrzeń jest bardzo cenna. Osiedle,
na którym mieszkamy, leży w samym centrum miasta i nazywa się "Belle"
Wszędzie jest bardzo blisko,
bo metro działa znakomicie. Nasze osiedle – będę używała tego słowa celowo – to
cztery wieżowce. Mieszka w nich około 3000 ludzi (tak powiedział Piotr). Wejście
do każdego z nich przypomina wejście do hotelu – lobby, recepcja, fotele itp..).
Wszystko bardzo elegancko i funkcjonalnie urządzone. Mieszkanie mamy na 12
piętrze z widokiem industrialnym – ruchliwa droga, ogrody na dachach, parkingi.
Na wysokości szóstego piętra jest, nazwijmy, to podwórko.
Przepięknie
zaaranżowana przestrzeń wspólna, w której można szukać wytchnienia od nadmiaru
betonu. Są zakątki do rozmowy, są sadzawki dla oka (dzieci się w nich kapią!),
jest basen do popływania. Nie ma miejsca do opalania, bo Tajowie unikają słońca, Wszystko jest skutecznie zacienione, przez cztery wielkie wieże budynków. Piotr twierdzi, że oni mają balsamy do mycia z domestosem. Coś w tym jest, bo wszystkie środki kosmetyczne, które widziałam mają wybielać skórę.
Jest oczywiście kącik dla dzieci.
Miejsce które mnie zachwyciło. Obeszłam wszystko i wybrałam dla siebie jedno mieszkanie – to na parterze.
wszystkie na parterze stoją puste. Tych nikt nie chce, bo Azjaci muszą wysoko. Ja jestem szczur bardzo lądowy i ten parter z dużym tarasem byłby dla mnie idealny. Mąż mój powiedział, że będą rzucać pety. Ale on nie zauważył, że tu nigdzie nie wolno palić. Jest tylko jeden problem z wyborem tego condominium, bo psów też nie wolno mieć. W Bangkoku psów prawie nie ma. Jeszcze pomyśle nad tym, zanim zdecydujemy.
Mieszkanie jest przygotowane do życia pod każdym względem. Małe,
ale bardzo funkcjonalne. Kuchnia niewielka, bo przecież tu się prawie nie
gotuje. Kuchnia jest wszędzie i jedzenie przynosi się w woreczku do domu lub
zjada w barach, restauracjach. UWIELBIAM ten model. Jedzenie jest stosunkowo
tanie, zresztą podobnie jak wszystko inne.
Mieszkańcy naszego osiedla na parterze mają galerię
handlową, w której mogą kupić wszystko, co jest im potrzebne. Gdyby tam czegoś
nie znaleźli, mogą bez wychodzenia na zewnątrz przejść do następnej i zaraz do
kolejnej. Bo galerii w Bangkoku dostatek.
I wszędzie pełno ludzi!
Niewyobrażalnie pełno!
1 komentarze
Bardzo zainteresował mnie opis osiedla Bangkoku.Żałuję, że taki krótki.
OdpowiedzUsuńMoże będzie następna część o życiu w tak dużym mieście.
Pozdrawiam AlicjaT