Skręt w lewo
12:47
Na dworze wiosenny upał, a powietrze ciężkie – takie przed
burzą. Wszyscy jacyś senni i zmarnowani.
Wchodzę bo Sądu Rejonowego na Grochowych Łąkach w Poznaniu. Z pięciu
okienek dla interesantów czynne jedno. No i oczywiście kolejka petentów, a
każdy z plikiem papierów w ręce. Poza tym pusto. Na końcu kolejki facet. Trudno
powiedzieć, czy stoi w kolejce, bo bardziej leży, a właściwe półklęczy, półleży
na podłodze i układa swój plik papierów. Zachodzę gościa od tyłu i do pleców w
lnianej marynarce oraz wypiętej tylnej części zwracam się uprzejmie :
„Przepraszam Pan stoi, to znaczy się klęczy w tej kolejce?
Spytałabym, czy Pan ostatni, ale podobno ludzie czują się
obrażeni, no to już staram się unikać konfliktu , bo naród teraz przechodzi
ciężkie chwile i nerwowy taki.
Marynarka odwraca głowę i odpowiada – tak, ja siedzę w tej
kolejce. A właściwie klęczę, ale nie żebym musiał, dodaje. Tak tylko chciałem
ułożyć; dodaje głowa o ptasim wyglądzie z cieniem uśmiechu, zupełnie jakoś nie
pasująca do pochylonych pleców i wypiętej tylnej części. Życzliwie namawiam do skorzystania z jednego z licznych zgromadzonych w holu stołów, umożliwiających ułożenie wszelkich papierów. Oferuję pomoc strażniczą w kwestii miejsca w kolejce. Ale ptasia głowa odmawia. Zawsze to jakaś utrata pozycji kolejkowej. Rozumiem.
W międzyczasie, po mnie, przyszli inni. Nie mam papierów, nie mam co układać, to stoję i się gapię. Na ludzi. Na ogłoszenia, Na godło. Na zakazy. Na tabliczkę z przekreślonym telefonem komórkowym. Kiedy przez głowę przebiega pytanie „właściwie dlaczego nie wolno używać telefonu komórkowego?” z kieszeni spodni faceta, który przyszedł po mnie odzywa się męski głos, który głośno i wyraźnie informuje: „skręć w lewo, jeśli możesz”.
Wszyscy odwracają głowy i patrzą na właściciela kieszeni. Zanim pomyślałam, usłyszałam swój głos:
Niech Pan tego nie robi! Teraz skręt w lewo może być
niebezpieczny. – i truchleję, bo może to zaciekły zwolennik zwycięskiej partii
i poczucie humoru mu umarło?
Na szczęście trafiło na człowieka posiadającego i inteligentnego. Uśmiechamy się
do siebie. Ja z ulgą, bo przecież, jak nic mogłam spowodować wybuch społeczny.
W dodatku w sądzie. Wstaje ten od klęczących przysiadów. A z kieszeni tego z
tyłu dochodzi głos „właśnie straciłeś zasięg”.
Trudno sobie wymyślić lepszy komentarz do sytuacji. I
wierzyć się nie chce, że to się dzieje samo z siebie. Chichoczę i natychmiast nawiązujemy
kolejkową znajomość z właścicielem gadającej kieszeni. Omijamy politykę, bo
opcje nadal nierozpoznane, ale o pogodzie i chorobach można. I o tempie życia. I o tym, że w tym tempie, to
wszyscy się wykończymy. Szybko się dowiedziałam, że mój kolejkowy znajomy to ma nawet I grupę
inwalidzką , a mimo to też musi tak strasznie biegać. I już nawet ma czerniaka,
a i tak ciągle biega. I zanim dobiegnie,
to pewnie szybciej umrze.
I po co tak biegać?- kończy
swój wywód tym pytaniem rzuconym w przestrzeń.
No po co? – dopytuję trochę z przekory, bo przecież ludzie nawet
czasu na refleksje nie mają, to kiedy mają się nauczyć jej stosowania? Może w
tej kolejce go oświeci?
Skonfundował się chłopina. Poruszył nogą, a z jego kieszeni znowu
odezwał się znajomy męski głos tym razem z komunikatem „skręć w lewo, jeśli możesz”.”
I wtedy przypomniało mi się ulubione powiedzenie mojego ukochanego
Taty, który zawsze powtarzał: „dziecko, gdy wszyscy ci mówią, że masz ogon z tyłu
, to się przynajmniej obejrzyj”. Nie wiem , czy wszyscy, to także głos z
męskiej kieszeni od spodni. Ale co tam! Trudno!
Nie ma wyjścia – skręcam w lewo.
Zresztą - na prawo czarna dziura i rozpacz. Środkiem dalej się nie da.
A jakoś trzeba!
A jakoś trzeba!
0 komentarze