Mural

10:37


To był trudny tydzień. W sejmie przepychanki. W mediach informacje, od których myślący człowiek  truchleje. Wśród znajomych przygnębienie. Na dworze ziąb i wszystko zmrożone lub pokryte powłoką lodową. I jak w takich warunkach myśleć pozytywnie? Aż się prosi, by sobie tutaj ulżyć. By napisać używając słów mocnych, co myślę o Pani Minister od edukacji,  o Panu, który chciał być prezydentem wszystkich Polaków, o wszystkich członkach ekipy rządzącej, którzy codziennie obrażają mnie przed kamerami TV lub mikrofonami radiowymi. Po roku emigracji wewnętrznej nawet nie odczuwam satysfakcji z wpadek Ministra odpowiedzialnego za budowanie wizerunku naszego kraju w świecie i nawiązania współpracy z San Escobar. Coraz mniej odczuwam, coraz bardziej odsuwam. Siebie, od tego co nas dopadło. To co nas otacza, od mojego życia.
Jeszcze mogę i jeszcze umiem.
Ale wczoraj poszłam do mojej Mamy i zrozumiałam, że są koło mnie ludzie jeszcze bardziej bezbronni. Kryzys, który przetacza się przez naszą scenę polityczną i przez życie społeczne ma ogromny wpływ na ludzi starszych. Myślę tu o wszystkich tych, którzy pamiętają dawne czasy, którzy  angażowali się w odzyskanie niepodległości i którzy teraz przeżywają osobistą porażkę. A pamiętając wojnę i jej skutki, z wielkim niepokojem obserwują bieg koła historii. Wśród moich znajomych jest bardzo wiele osób bardzo emocjonalnie zaangażowanych i uważnie śledzących wszystkie poczynania nowej władzy. Wszystkie znajome starsze Panie i Panowie, którzy nie głosowali na PiS , katują się oglądaniem codziennych programów informacyjnych.
Pytam - dlaczego?
Bo tak trzeba – brzmi odpowiedź.  
Mają gorzej niż ja. Ja słucham tylko „Radio Pogoda” albo z muzyką klasyczną, z Fb piewców nowego usunęłam, a media publiczne wyprosiłam z domu i zagrody. Skutek jest taki, że co prawda to, co wykurzające i tak do mnie dotrze, ale z opóźnieniem i czapki mi nie podnosi narastające gwałtowne wkurzenie. Nie tracę zmysłów i serce nie wali z emocji, oburzenia i bezsilności. A przy okazji raz dziennie mogę wysłuchać barda nowej rzeczywistości, czyli  Jana Pietrzaka, publicznie śpiewającego że "jest miglanc i łobuz" w puszczanej codziennie kilka razy piosence "Dziewczyno z PRL-U". Zgadzam się nim w zupełności. Wyjątkowy łobuz i miglanc.
Z lamusa wyjęłam już wszystkie  mechanizmy obronne, stosowane przez całe lata PRL-u i teraz przede mną tylko dwie drogi. Albo ucieczka w „naszą małą stabilizację” (czyli energię i potrzebę działania przeniosę na dom i ogród, a w konsekwencji zostanę wzorową panią domu) albo emigracja zewnętrzna, wzorem poprzednich pokoleń Polaków.
Wiem, że o emigracji całkiem poważnie myśli wielu moich znajomych. Dojrzewa do niej i namawia także mój mąż. A ja przez całe swoje zawodowe życie uczyłam o tragedii ludzi pozbawionych swojego kraju, kultury, swoich bliskich – tych żywych i pochowanych. O ich tęsknocie, wyobcowaniu i poczuciu krzywdy. I jest mi trudno wyobrazić sobie siebie gdzieś tam w świecie.

Bo gdzie ja teraz znajdę swoje miejsce? Polonista żywi się słowem. W jakim kraju przeczytam na murze taki ważny tekst, który jak memento przywraca mi codziennie pion i pomaga złapać dystans? Pomaga właśnie dlatego, że wypisany na murze! Że krzyczy do mnie i do innych ludzi przejeżdżających tramwajem i samochodem koło tego budynku!
A swoją drogą przenikliwość tego tekstu Stanisława Barańczaka zadziwia. Tekst jest tu http://www.poezje.hdwao.pl/wiersz_4020-jezeli_porcelana_to_stanislaw_baranczak.html

 
No bo kto nam powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
No kto?

0 komentarze