Tysiąc lat
02:45Początek roku to dla wszystkich czas rodzinnych i
towarzyskich spotkań. Najpierw Sylwester, potem noworoczne rodzinne posiady,
później towarzyskie kolacyjki. U nas jest podobnie, choć kalendarz imprez
zaczyna data urodzin Mateńki, które przypadają na 7 stycznia.
Moje zadanie jest od lat podobne – zapewniam strawę, obsługę i jestem majordomus. Liczba gości w zależności od skuteczności szalejących wirusów mieści się w przedziale od 15 do 21 osób, więc jest co obiegać i o kogo zadbać. Ale nie o wysiłku obsługujących chcę pisać, ani o inwencji kulinarnej, tylko o zjawisku, które na moich oczach odchodzi do historii.
Bo na urodziny Mateńki przychodzą jej przyjaciele z Uniwersytetu. To polska inteligencja, o której Młynarski śpiewał „Nie wycofuj się inteligencjo!”*. Wszyscy są już trochę z innego świata.
Bo gdzie dzisiaj przy stole usłyszycie anegdoty z użyciem gwary połączone z historyczno-językowym wykładem, gdzie żarty z zastosowaniem accusativus cum infinitivo. Kto w ogóle wie, co to jest? Gdzie wygłasza się laudację na cześć dostojnej Jubilatki? Kto dziś wznosi toasty? Kto wreszcie sam z siebie ma potrzebę wspólnego śpiewania i w tym celu przez pół miasta wiezie śpiewniki, by wszyscy uczestnicy mogli odśpiewać wszystkie zwrotki.
Komu by się chciało?
Uroczystość trwa zawsze kilka godzin i goście wypracowali pewien
rytuał konsekwentnie przestrzegany. Kawa i laudacje, śpiewanie kolęd
(wszystkich!), rozmowy, kolacja z toastami, wspomnieniami i żartami. Opowieści z
młodości bawią mnie zawsze niezwykle i są moją ulubioną częścią wieczoru.
Opowiedziana ostatnio historia o Adamie Czartoryskim, który chodził z jednym z
naszych gości do poznańskiego „Marcinka” zapadła mi w pamięć. To było zaraz po
wojnie. Uczniowie musieli regularnie podawać swoje pochodzenie społeczne. Adam
Czartoryski wpisywał regularnie pochodzenie robotnicze. W końcu zaprzyjaźnieni
koledzy z klasy pytają go: no jak to z tobą jest? Na co Adam spokojnie
odpowiedział, a co teraz robi mój ojciec? Tka samodziały? (jego rodzice po
wojnie żeby przeżyć, założyli warsztat tkacki i tkali materiały) No to jakie
mam pochodzenie?
Nauczyciele wpisywali bez mrugnięcia okiem te dane.
W tym roku jedna z pań przywiozła nowości wydawnicze, które
chciała pokazać swoim przyjaciołom. Książek było kilkanaście. Przywiozła je nie
ze względu na treść, ale ze względu na zawarte w nich zdjęcia lub niezwykłą
szatę graficzną książki. Dawno nie widziałam tylu osób jednocześnie
zaczytanych, tak szczerze zainteresowanych. Naprawdę piękny widok, którego
niestety nie zdążyłam uwiecznić. Jedna z tych książek zrobiła i na mnie
kolosalne wrażenie. To pozycja wydana przez Bramę Poznania ICHOT „Elektrownia
Garbary - dokument potencjalny” pod redakcją Michała Kępskiego. Nauczyciele wpisywali bez mrugnięcia okiem te dane.
Książka jest bardzo mądrze pomyślana pod względem doboru treści - pokazuje historię Elektrowni (zupełnie przez przypadek i Elektrownia, i moja Mama pojawiły się na świecie w tym samym roku), jej znaczenie oraz tkwiący w niej obecnie potencjał rozwojowy. Natomiast pod względem edytorskim to prawdziwy majstersztyk. Zachwycił mnie pomysł i wykonanie. I nie będę tu nic opisywać, tylko gorąco namawiam do poszukania tego cacka. I przeczytania, bo to ważne dla Poznania miejsce.
Właściwie w tym corocznym spotkaniu najmniej ważne są
urodziny. O wieku się nie rozmawia, bo wiadomo, że jest słuszny. Ale jakoś tak
zeszło na lata i w pewnym momencie, jeden z Panów siedzący koło mnie i
nieustannie zabawiający zebranych różnymi opowieściami, pochylił się i cichutko
pyta „ale tak właściwie, to ile Mama ma lat”
- 89 – odpowiadamZaskoczony odchylił się i mówi – Niemożliwe! Jakim cudem?
- Takim samym, jak to, że razem siedzący przy tym stole mają ponad tysiąc lat.
Też nie wiem, jak to się stało. Ale tak jest!
Pan zamilkł, podobnie jak ja, onieśmielony tym odkryciem.
Tysiąc lat to nie przelewki. Wszyscy nam się przyglądali, więc grzecznie
wyjaśniłam swoje obliczenia.
Przy stole siedzi 16 osób i prawie wszyscy z początku XX
wieku. 10 razy 80, to osiemset, dorzucić do tego wiek mój, mojego męża, siostry
i syna i mamy wspólnie tysiąc jak nic. A to już prawie jakbym dobro narodowe,
niczym Wawel, zaprosiła do domu. I miała zaszczyt nakarmić i napoić!Obyśmy dożyli wspólnie 1500 lat – i wzniosłam toast.
Za rok dziewięćdziesiątka!
https://www.youtube.com/watch?v=eSVL-VqPTsE
0 komentarze