Deklaracja

08:32

 

Jeszcze nie ochłonęłam po wrzuceniu do sieci informacji, że wracam do pisania, a już na moim facebookowym profilu pojawiły się reklamy związane z pisaniem bloga. Szybsze niż przeciąg. Algorytmy zareagowały pierwsze i natychmiast podrzuciły mi super okazję, która na pewno pomoże mi w pisaniu. Mogłam pobrać darmowego ebooka z zestawem kilkunastu prostych rad, do zastosowania natychmiast, by mój blog stał się rozchwytywanym źródłem informacji lub by był opiniotwórczy i czytany oraz cytowany przez wszystkich wokół. 

Wzruszyłam się. Naprawdę! 

Tyle troski o mój sukces.

Pobrałam, bo darmowy. Człowiek, a szczególnie ten w pewnym wieku, wie, że jak dają to trzeba brać. Nawet, jak do niczego się nie przyda. No to wzięłam i przeczytałam. Autor lub autorzy (nie znalazłam informacji, kto to napisał) skupiali się głównie na tym, co zrobić, by dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, kiedy wrzucać posty, z jaką częstotliwością i dlaczego to ma być codziennie, najlepiej przed 9 rano. Argumentowali, że dotarcie do jak największej grupy jest bardzo ważne, bo to umożliwia dobre zarobki z reklam. O tym jak zarabiać na reklamach na blogu też mogłabym przeczytać w ebooku, ale ten kosztował już  35 zł (w promocji oczywiście , bo normalnie 79 zł) , a to znaczy, że nie był darmowy i moje zainteresowanie nim natychmiast spadło do zera.

Ile można czytać?

Bardzo mi ten darmowy pomógł, bo już wiem, czego na pewno nie zrobię. O tym za chwilę.

Zaraz po algorytmach odezwali się moi przyjaciele i znajomi i popłynęły w moją stronę głaski. Że fajnie, że się cieszą, że będą czytali i że nareszcie, bo długo czekali. No i kto by się z takich głasków nie cieszył? Nie mam wnuków i nikt mi nie powie – „Babciu jesteś cudowna i najlepsza w świecie”! Mąż już się nagłaskał (przynajmniej tak uważa!) i ani mu to w głowie. Ludzkość też nieskora, bo ma swoje problemy i gonitwy. A bez dobrego słowa żyć trudno. Skoro więc płynęły głaski w moją stronę wartkim strumieniem, to pławiłam się ile wlazło, aż w głowie pojawiła się myśl „Jestem komuś potrzebna”. Świat stał się lepszy a czujność wzięła wolne.

Rano zauważyłam migającą ikonkę nowej wiadomości. Otworzyłam i przeczytałam tekst, że oj! oj! I że z nadawcą mam na  pieńku. I jeszcze, że  ta moja nagła aktywność to pewnie dlatego że, wyjazdy mi się skończyły i zbliżają się wybory.

Kiedy czujność ma wolne, człowiek nie umie czytać. Poskłada litery, ale nic z tego nie wynika. Rano bez kawy i okularów, to nawet słów nie połączy, a co dopiero odczytać sens i intencje. Wiadomość przysłała osoba, której chyba nie znam osobiście, tylko słyszałam o jej aktywności i mam w znajomych. Piszę chyba, bo ludzi w moim życiu poznałam wielu i naprawdę nie pamiętam! Poza tym wszyscy się postarzeli i każdy jest nowy!

Najpierw myślałam, że coś zawaliłam, co niestety zdarza mi się coraz częściej i odpowiedziałam więc szybko, bijąc się w pierś, że przepraszam, że się poprawię, tylko co z tym pieńkiem? Bo nie łapię.

Pieniek szybko się wyjaśnił. Osoba pisząca ( tak! tak! to teraz takie pożyteczne określenie pozwalające nie nazywać nawet płci) poczuła się dotknięta jednym sformułowaniem dotyczącym seniorów, którego użyłam w wywiadzie radiowym, emitowanym w dniu ponownego uruchomienia mojego bloga. Przeprosiłam i wyjaśniłam pieniek.

Nadal jednak nie rozumiałam związku z wyborami i wyjazdami? I dopiero po kilkunastokrotnym czytaniu, dotarła do mnie złośliwa intencja tej wiadomości! Oto skończyły mi się życiowe przyjemności i na pewno mam ukryty interes w tym powrocie do aktywności. Pewnikiem chcę zebrać głosy i dostać się gdzieś.

Najpierw zrobiło mi się przykro.

Potem pomyślałam sobie, że to Polska właśnie – drażliwa, sfrustrowana, nieufna i podejrzliwa. A po chwili, że jednak ludzie są jacy są i wierzą tylko w to, co widzą. W związku z tym postanowiłam złożyć deklarację kompletnej niezależności.


Otóż nie startuję w wyborach i nie mam żadnego interesu w pisaniu bloga - poza radością z pisania. Wyjazdy się nie skończyły, (właśnie szykuję się do kolejnej wyprawy!) i tak długo, jak będę mogła, będę jeździć i o tym pisać. Te dwie rzeczy lubię w życiu najbardziej. W dodatku nie piszę, by się popisywać, tylko by się dzielić. Bo ja do życia potrzebuję innych ludzi i opowiadania o nim.
O życiu moim i cudzym!

Na wszelki wypadek przy okazji odpowiem także algorytmom - mój blog będzie prowadzony na moich warunkach, bo ja już nic nie muszę. Nie zamierzam na nim zarabiać i prowadzić go pod dyktando  algorytmów, sztucznej inteligencji lub speców od marketingu. Blog to moje internetowe miejsce spotkań przy kawie lub lampce wina. Co kto lubi! I będzie mi miło, kiedy będziecie tu zaglądać i wspólnie pomyślimy o naszym życiu. To mało? Dla mnie wystarczy w zupełności. Słowa powinnaś i musisz wyrzynam codziennie. Nic nie muszę, bo teraz już tylko ewentualnie mogę wszystko!

A "Seniorałki" kiedyś wezmą  udział w konkursie na najbardziej niszowy blog świata.

Ale takiego konkursu ciągle nie ma!

0 komentarze