Czynsz

01:47

Mam za sobą dwa niezwykłe dni. Z trudem ogarniam wszystkie myśli, przeżycia i uczucia, które od soboty rano przeleciały mi przez głowę i serce. Nie pamiętam, bym w ostatnich kilkunastu latach uczestniczyła w czymś równie ekscytującym i wartościowym. Nie będę opisywać wydarzeń #9KongresKobiet, bo każdy kto się tego podejmie polegnie, albo jako pisarz, albo obserwator. Działo się w tempie, na luzie i bez zadęcia, ale z rozmachem, w świetnych warunkach. Od początku do samego końca przy wypełnionych salach konferencyjnych, z widownią żywo reagujących uczestniczek w różnym wieku i z całego kraju.
Absolutny sukces organizatorek i organizatorów, a każdy, kto mówi inaczej, po prostu kłamie.


Było tak energetycznie, że kiedy wczoraj wróciłam do domu, czułam się, jakby mnie ktoś przekręcił przez maszynkę, jakby zabrał mi całą życiową energię. Już nie było sił nawet na to, by skrobnąć kilka słów podziękowań i wrzucić do sieci. A trzeba.
Więc teraz krótko: za co jestem wdzięczna? Po pierwsze za to, że Kongres to nie jest tylko spotkanie koleżanek. Kongres ma ważny wymiar społeczny, jest silnym i liczącym się głosem w sprawach ważnych dla całego społeczeństwa – nie tylko środowisk kobiecych. A w sytuacji, w której rząd i politycy oderwali się od społeczeństwa i niezłomnie trwają w zachwycie dla swej aberracji oraz posłuszeństwie dla swego przywódcy, bardzo potrzebujemy takich ruchów społecznych, jak Kongres Kobiet. Nie mam wątpliwości, że siła kobiecych ruchów zmieni nasz kraj. Wierzę w to głęboko.

Jestem wdzięczna za wszystkie mądre myśli, którymi przez te dwa dni mnie obdarowano. Na scenie w pierwszym i drugim dniu występowały mądre kobiety i mądrzy mężczyźni. Łapałam ich słowa, jak głodny chwyta chleb, bo ja żywię się słowem i ono mnie trzyma w pionie i przy życiu. Nałapałam pełną czaszkę i z tym wróciłam do domu. Dają siłę i wiarę, że jesteśmy razem i w słusznej sprawie. Zostawiają przekonanie, że w moim kraju są ludzie mądrzy i zależy nam na tych samych wartościach. To bardzo budujące.
Najwięcej jednak zabrałam dla siebie samej, dla swojej aktywności.
Najpierw wsparła mnie prof. Fuszara w wystąpieniu w sesji gabinetu cieni. Powiedziała o tym, że czasem nam się wydaje, że mamy ciężko, kiedy walczymy o jakieś sprawy. Tymczasem warto pamiętać, że nasze prababki miały sto razy gorzej, bo nawet spotykać im się nie było wolno, a jednak wywalczyły prawa wyborcze, prawo do edukacji, prawo do niezależności.
Ja mam wykształcenie, kompetencje  i wynikającą z tego wewnętrzną siłę, wsparcie bliskich i prawo do bycia obywatelką oraz  Internet. No to czego mi brakuje?
Danuta Hubner w swojej wypowiedzi powiedziała o tym, że musimy być, jak kanarek w kopalni, który ostrzega przed tąpnięciem. Uświadomiła mi, że życie społeczne wymaga obecności każdego i nigdy nie wiemy, jak ważną rolę przyjdzie nam spełnić oraz ile zależy od naszej aktywności. Ale trzeba być.
A potem oglądany po raz kolejny występ „Chóru czarownic” jak zwykle wbił mnie w fotel. Refren pieśni „milion z nas tak teraz stoi, żadna z nas się już nie boi” i  tłum kobiet stojący za mną, z którego biła niezwykła energia spowodowały, że wyszłam sto razy mocniejsza.

Kiedy wróciłam do domu na biurku znalazłam fiszkę z zapisaną wcześniej myślą Alice Walker, wyczytaną w wywiadzie Gazety Wyborczej ( 8.09.2017) z Martą Mazurek – współorganizatorką Kongresu Kobiet w Poznaniu, „moja aktywność społeczna to czynsz, którym spłacam światu za to, że na nim jestem, a zwłaszcza gdzie jestem”. Podobnie jak Marta wiem i rozumiem, że jestem uprzywilejowana – mam właściwy kolor skóry, urodziłam się w Europie, miałam szczęście urodzić się i wychować wśród mądrych i kochających ludzi, dostałam szansę edukacji, z której wynika moja pozycja społeczna. W dodatku lubię słuchać mądrzejszych i czerpać z ich mądrości.  
Reszta to tylko obowiązek spłacenia czynszu.
I do regulowania swoich rachunków ze światem, regularnego spłacania czynszu gorąco namawiam.
A za Kongres Kobiet w Poznaniu dziękuję.
BRAWO!!!

0 komentarze