Bunt

06:12

Ciągle nie mogę się otrząsnąć po śmierci Pawła Adamowicza. Samo zabójstwo oraz jego okoliczności poruszyły mnie wyjątkowo mocno. Od tygodnia nie mogę zebrać myśli.
Kiedy dzieje się coś tak niesłychanie okrutnego, jak zabójstwo, mam wrażenie, że przestaję rozumieć to, co wokół mnie. Kiedy zabijają prezydenta, ginie moje poczucie bezpieczeństwa. Kiedy zabijają lidera, tracę siłę do życia i wiarę, że  należy się angażować, bo wszystko zależy od nas. Im jestem starsza, tym mniej pomagają piękne obrazki zbiorowego przeżywania żałoby. Pocieszam się, że być może to dlatego, iż Paweł Adamowicz był młody, w pełni sił i powinien żyć dla wspólnego dobra. I że stało się to w czasie niezwykłym. Wyjątkowo dużo straciliśmy. Jest we mnie bunt i niezgoda.

W ciągu minionego tygodnia mimowolnie wysłuchałam wielu komentarzy różnych ludzi. Starałam się je ograniczać do minimum. Bez nich rozumiem okrucieństwo tego, co się stało, bez nich umiem sobie wyobrazić skutki społeczne tego morderstwa. Bez nich także widzę rów mariański, który dzieli nasze społeczeństwo. Usilnie staram się jednak znaleźć sposób na budowanie mostów. Znaleźć siłę na przebaczenie, które jest niezbędne, by się porozumieć i dalej żyć.
Nie myślę tu wcale o przebaczaniu mordercy, politykom, którzy pluli i pluć będą na myślących inaczej, dziennikarzom pomniejszającym zasługi Pawła Adamowicza lub drugą ofiarę – Jurka Owsiaka. Mogę nie oglądać narodowej telewizji, by nie budować w sobie przekonania, że żyję w kraju wroga. Gorzej w sferze prywatnej. Staram się  znaleźć siłę, by tolerować w swoim otoczeniu osoby arbitralnie wypowiadające się o ściemie, oszustwach, hochsztaplerstwie i głupocie tych, którzy wierzą w oszukańcze machlojki zamordowanego Prezydenta i szefa Fundacji WOŚP. Mam na koncie kilkanaście takich starć, zerwane kontakty i marzenie, bym się już nigdy więcej nie spotkała z głoszącymi te poglądy. Ale jak nie spotykać z krewnymi? Rów mariański ominął mój dom i najbliższą rodzinę. Ale tylko najbliższą.
Paweł Adamowicz został dzisiaj pochowany ze wszystkimi honorami. Zabójca ugodził swoim nożem tysiące Polek i Polaków. Bez pomocy fachowców z tym poczuciem krzywdy raczej nie damy sobie rady. Może w tej sytuacji każdy z nas powinien przeczytać ten artykuł :
https://charaktery.eu/artykul/droga-do-przebaczenia-2049?fbclid=IwAR0blHyaWfVYjSZOWwkWuiiQMibXFNbBvkjVPWZgI4AASoX1aXG87p_VKJc

Znalazłam w nim taki fragment:
W „Słowniku poprawnej polszczyzny” pod redakcją nieocenionego prof. Witolda Doroszewskiego (PWN, 1973) nie ma słowa przebaczyć ani wybaczyć. Są tam hasła nienawiść, zemsta, krzywda. Przebaczania zabrakło, słownik obywa się bez tego terminu. Życie – nie może. W życiu bez końca potrafimy wymieniać naszych krzywdzicieli. W życiu wybaczanie jest potrzebne.
Bogdan Wojciszke i Wiesław Baryła od lat opisują zjawisko, które nazywają polską kulturą narzekania. Jej centralnym elementem jest poczucie krzywdy. Aż 70 proc. Polaków uważa się za skrzywdzonych: przez rząd, nowobogackich, nowy porządek społeczny. Ale także przez los, dalszą rodzinę, rodzeństwo. Źródeł naszej krzywdy dopatrujemy się zwykle poza sobą, przede wszystkim w działaniach innych ludzi. Sądzimy, że inni powinni nam zadośćuczynić. W poczuciu krzywdy tworzymy krótsze lub dłuższe listy zdarzeń, które trzeba pomścić i ludzi, którym nie wolno wybaczyć. Boimy się, że przebaczając, zwolnimy winowajców z odpowiedzialności.
Że puścimy wolno tych, którzy powinni gnić w więzieniu naszej pamięci krzywd.
Phil Bosmans, flamandzki pisarz i zakonnik Zgromadzenia Misjonarzy w Montfort mawiał: tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie. To więzienie jest w nas – w naszym umyśle i sercu. Jak wyjść z tej pułapki, na którą sami się skazujemy? Klucz do własnej celi więziennej mamy w ręku – pisał kardynał Stefan Wyszyński. To przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności.”

Z  tej pułapki każdy musi wyjść sam. Szukam swojego klucza.
Z trudem.

0 komentarze