Na płocie

10:37

Uwielbiam takie znaleziska. Kiedy wędruję ulicami Poznania zaglądam za płoty, do ogródków i na podwórka. Zostało mi z dzieciństwa. Wtedy umilałam sobie oczekiwanie na tramwaj oglądaniem okien kamienic stojących w okolicy i wyobrażaniem sobie ludzi, którzy za tymi oknami mieszkają. A teraz  zaglądam z życzliwości.
Coraz częściej widzę piękne miejsca, bo ludzie dbają o siebie i o swoje terytorium. Osiedla są coraz ładniejsze. Dzisiaj znalazłam jednak coś, co w moim odczuciu jest małym krokiem ku wielkiej zmianie. Otóż na jednym z poznańskich osiedli domków jednorodzinnych znalazłam taki napis.

Z wrażenia poprosiłam męża, by zatrzymał samochód i  wysiadłam, by zrobić to zdjęcie. Bo oto w tym komunikacie dopatrzyłam się kilku ważnych informacji – po pierwsze, że oddzielony płotem od reszty świata dom, jest jednak częścią jakiejś całości wspólnej i MA sąsiadów. Po drugie, że sąsiedzi są zaangażowani i OBSERWUJĄ! Po trzecie, że ludzie jednak sobie pomagają.
Ja odbieram ten komunikat, jako znak, że ludziom na sobie zależy.
Bardzo optymistyczne.
Kiedy zrobiłam to zdjęcie przypomniało mi się spotkanie na mojej ulicy, na której coraz częściej kłaniają mi się ludzie, których nie znam (może dlatego, że się do nich uśmiecham, kiedy przechodzą?). Wyszłam z psem na spacer, a ulicą na rowerze jechała jakaś nieznana mi pani. Pani zatrzymała rower, przeprosiła i następnie zapytała, gdzie kupiłam tabliczkę, która stoi przed moim płotem.
Odparłam, że nie wiem, bo to mąż mój własny skądś przytargał i postawił, po tym jak kilkakrotnie skonfrontował się niską kulturą wyprowadzających swoje psy, {bo przecież nie z niską kulturą psów}. Gdzieś ją kupił i uniesiony niezłym wkurzeniem postawił bez konsultacji ze mną i tak stoi.
- Fajna ta tabliczka – powiedziała pani. Taka jednoznaczna.
- O dziwo! Dodałam – ona  działa. Od czasu, jak stoi tabliczka, żadnej niespodzianki w postaci psiej kupy nie mamy. Po swoim zbieramy, to pewnie i pouczeni tabliczką właściciele sprzątają.

Jak widać na zdjęciu nie ma owa tabliczka w przekazie komunikatu pozytywnego, ale jak się okazuje edukacyjny posiada.
Znaczy – to, co mamy na płocie (lub przed), działa! Przekonałam się o tym już kilka razy.
Inną tabliczkę, która wisi na mojej furtce, dostałam w prezencie.
Pyszczek wypisz wymaluj moja Belka. Ofiarodawca uznał, że tekst o użyciu naszej terierki będzie bardzo zabawnym komunikatem. Zabawnym, bo po pierwsze jest w nim ukryta sugestia, że tu mieszka bestia. A to w przypadku naszej psinki JEST śmieszne. Po drugie, ucieszna jest myśl, że naszej terierki można użyć. Otóż nic bardziej mylnego. Jest to stworzenie w stu procentach niezależne, samodzielne i całkowicie nie do użycia. To raczej ona powinna wywieszać nasze zdjęcia z komunikatem kogo i do czego sobie używa. Ale tabliczka wisi i ludzie ją czytają.
Jeden z odbiorców tego komunikatu, tak poważnie potraktował ten tekst, że mimo zapewnień o żartobliwym charakterze wywieszki, stał za furtką, dopóki nie zamknęłam psa w pokoju  w odległej części domu. Wszedł blady  i nie wyglądał na rozbawionego, a ja poczułam się, jakbym miała w domu psa-mordercę. Takie osiem kilo wścieklicy i zajadłości. Z czarnymi ślepiami.

Tabliczki na płocie mają według mnie ogromną przyszłość. Być może będzie to wymarzone miejsce pracy dla niespełnionych pisarek na emeryturze. Myślę tu oczywiście o sobie, bo gdzieś ta erupcja talentu musi mieć miejsce. Po dzisiejszym znalezisku przygotuję bogaty zestaw propozycji tekstów rozwiązujący społeczne problemy.
Na przykład „Wpuszczam tylko tych ze szklanką do połowy pełną” albo „Uśmiechaj się do mnie, bo jak nie to zobaczysz!”
Będę miała zestawy dla nowożeńców, świeżo rozwiedzionych lub porzuconych. Hitem na pewno staną się tabliczki dla samotnych – na przykład „Człowieka potrzebuję”. Tabliczki będzie można wieszać także na drzwiach do mieszkań. Wtedy wzrośnie sprzedaż i wreszcie będę bogata.

A na swoich powieszę:
„Szczęśliwych zapraszam. Inni niech jeszcze poczekają”

0 komentarze