Zawiośniało

01:30


W związku z tym zachwyciło, odmóżdżyło, oślepiło, ogłuszyło i zgrilowało, – słowem człowieka zmarnowało. Uroda wiosny powoduje u mnie stan kompletnego zachwytu. Mam wrażenie, że z roku na rok pogłębia się ten wiosenny zachwyt światem przyrody i wynikający z niego mój stan kompletnego wybicia.  Z rytmu dnia, z pracy. Jak tylko wiosna zaczyna panować nad światem, ja tracę energię i mogę jedynie się  zachwycać. Siedzieć i zachwycać. Leżeć i zachwycać. Chodzić i zachwycać. I nic z tego zachwytu konkretnego nie wynika. I tylko zachwyt mi rośnie. No i tu właściwie już mogłabym porzucić pisanie posta, bo spojrzałam przez okno na moje sosny, a tam dwie sąsiadki moje, sroki- zawsze dobrze ubrane - drą się wiosennie na siebie. A leszczyna obok zzieleniała mocniej i błękit nieba między liśćmi tak pięknie prześwituje. No i już mi poziom zachwytu rośnie, dla tej zieloności i promyków. Moja zmuszona do pracy głowa tępieje od tego zachwytu, a siłą resztek rozumu zgromadzona energia, by napisać słowo, gdzieś ucieka. Rozmywa się w zachwycie. I klops.

Nic  mi nie pomaga.
Może to i dobrze? Bo właściwie tyle naszego, co się nazachwycamy. Poza tym postanowiłam być dobra dla siebie. Już wiem na pewno, że świata nie zmienię, siebie też ciężko, to może pora, by jednak obrać kierunek  na akceptację. Głównie siebie oczywiście. Ale przy okazji i innym się dostanie.
W tej wiosennej aurze nawet bodźce ze świata zewnętrznego przebijają się z trudem. Media nie istnieją w moim życiu, bo dobra zmiana skasowałaby mnie prędzej niż wiosna.  Życzliwi donoszą, co się dzieje w życiu społecznym i politycznym, ale ja , zainfekowana wiosną gorzej słyszę, prawie nic nie widzę i już. Jakoś daję radę. W końcu Pani Premier obiecywała, że „damy radę”. No to się staram. Swoją drogą - czekam , kiedy Prezes zdejmie Panią Premier i uwolni nas chociaż od jej sposobu mówienia. Zawsze, kiedy słyszę wypowiedzi  szefowej rządu, mam wrażenie, że się męczy. A cały naród z nią.   

Jedna historia zdecydowanie ostatnio podniosła mi ciśnienie i na moment postawiła do pionu. Mój znajomy otrzymał od swojego przełożonego polecenie zatrudnienia pewnej pani. Pani miała pracować w urzędzie na samodzielnym stanowisku w dziale mojego znajomego. Już wcześniej tam pracowała na umowach zleconych, a teraz znajomy, po wyraźnym poleceniu swojego przełożonego miał podpisać z nią umowę o pracę. Ważne: rzeczona pani, to kobieta po trzydziestce, matka kilkorga dzieci.  Kiedy w trakcie omawiania warunków umowy okazało się, że pani nie ma nawet matury, znajomy zasugerował, by uzupełniła wykształcenie. Pani odrzekła że nie widzi takiej potrzeby, no i zrobiło się nieciekawie , bo zatrudnienie osoby bez wykształcenia jest w miejscach publicznych mocno podejrzane, a tu przełożony naciska. Na szczęście była majówka.
Po majówce rzeczona pani przyszła do znajomego i oznajmiła „porozmawiałam z mężem i on wyraził zgodę, bym zrobiła maturę”. Wszyscy przy grillowym stoliku ubolewali nad nepotyzmem, kumoterstwem i brakiem kompetencji. A ja prawię się sałatką udusiłam, gdy usłyszałam, że w XXI wieku, w środku Europy mąż wyraża zgodę, by żona uzupełniła wykształcenie. Oczywiście nie jest to rodzina arabska, tylko nasza polska!
Widać, że nadal należy walczyć o prawa kobiet , tyle że teraz to chyba już z samymi kobietami. Skąd się w tych naszych babskich głowach bierze to myślenie, że wszystko jest nam dane raz na zawsze? Dlaczego tak wiele kobiet nie umie po prostu o siebie zadbać (nie myślę tu o ciuchach i makijażu, tylko o inwestycji w siebie). Nawet jeżeli jest nam bardzo dobrze w roli matki-żywicielki, to przecież wokół widać, jak często musimy na siebie wziąć ciężar utrzymania rodziny.

No ale dzięki Bogu jest wiosna i nawet jak mnie na chwilę otrzeźwi, to uroda świata tego za moment i tak zwali mnie z nóg. Teraz spróbuję poczytać, ale pewnie zanim dojdę do gazety, to wciągnie mnie moja pułapka – czyli leżak w ogrodzie i szczytne rozwojowe cele, zamienię na bezmyślny zachwyt kawałkiem błękitnego nieba, słońcem i cudowną pełną nadziei zielenią.
„Zawiośniało latopędzi”

Niech trwa!

0 komentarze