Paweł i Gaweł. Wersja współczesna.

01:25

Siedzi przede mną dobrze ubrana, zadbana kobieta po pięćdziesiątce. Poprosiła mnie o rozmowę.

- Słucham? W czym mogę pomóc? – pytam grzecznie
- Wie Pani ! Ja i Pawełek wymyśliliśmy, że mogłabym Panią obdarować moim samochodem. W połowie. To znaczy samochodem w połowie. Panią w całości. – plącze się coraz bardziej i chyba już widzi na mojej twarzy bezkresne zdumienie.
 Ja napiszę oświadczenia i pójdę wszędzie tam, gdzie trzeba . I wtedy zrobimy cieciowi na złość. – dodaje uradowana
- Bardzo dziękuję, ale nie jestem zainteresowana - odpowiadam grzecznie. I czuję,  jak wszystko mi wewnątrz sztywnieje.

- Ale dlaczego? - chyba ją zaskoczyłam, bo na twarzy ma wielki znak zapytania.
- Bo ja nie robię ludziom na złość. To jest ostania rzecz, która mnie zmotywuje do działania.
- No ale ten cieć jest okropny? I tak chce mu Pani odpuścić. On wyzywał Pawła, to prawie tak, jakby Panią wyzywał.
- Prawie czyni różnicę. Jest wiele powodów dla których na pewno tego nie zrobię – mówię i zamykam temat.
To ja zadzwonię do Pawełka. Stwierdza i wyciąga telefon.

Historia jak z Fredry. Ale niestety nie poezja. Raczej proza współczesnego życia. Bohaterów, jak w wierszu,  dwóch. I w jednym stali domu. Obydwaj w tym samym wieku – czyli po trzydziestce, dobrze wykształceni, po studiach i na tak zwanych stanowiskach. Obydwaj na pierwszy rzut oka kulturalni i obyci. Nie robią awantur. I każdy ma mamusię, która od zawsze o  niego bardzo dba.

Paweł wynajął moje mieszkanie. Chciał  dwupokojowe, żeby jego mamusia mogła do niego przyjeżdżać z małego miasteczka, gdzie się urodził i wychował. Ten ukochany jedynak wyrósł na dużego mężczyznę. Bardzo skupionego na sobie, egocentrycznego i przekonanego, że  wie lepiej a świat kręci się od zawsze wokół niego.  Pawełek jest stworzony do zajmowania się tylko tym, co lubi a resztą od zawsze zajmuje się mamusia, która bardzo dba, by Pawełek miał w życiu dobrze.

Pech chciał, że na dole mieszka jego rówieśnik -  Gaweł. Mieszka w mieszkaniu po babci, której był jedynym wnukiem od jedynej córki Krysi.  Od zawsze był taki chuderlawy i na pewno mógł się zarazić. Więc nie wychodził na podwórko, podobnie jak wcześniej jego mamusia. Rósł sobie w ciepłym domku sam. Potem skończył dobre liceum i poszedł na dobre studia. Z nikim się nie zaprzyjaźnił, bo nie było nikogo równie mądrego, jak on. Jego rezolutność i ogromna wiedza były cenione przez mamusię i babcię. Tatuś się nim nie zajmował, bo miał inne sprawy na głowie. Sam był zresztą także mało towarzyski i z nikim nie nawiązywał żadnych stosunków. Właściwie to cud boski, że nawiązał ten jeden życiodajny dla Gawełka stosunek z mamusią, bo ona też specjalnie nie była w jego kręgu zainteresowań. Ot chwila słabości. Każda próba współpracy Gawełka z ludźmi kończyła się ucieczką tychże. Bo nikt nie chciał być narażony na jego arogancję i pewność siebie. Z drugiej strony cechy te pozwalały Gawełkowi skutecznie działać i osiągać wytyczone cele. I w ten sposób Gawełek zrobił karierę zawodową a przy okazji został także szefem wspólnoty domu, w którym odziedziczył mieszkanie. Mamusia przychodziła do niego codziennie, by ugotować mu obiadek i z nim porozmawiać. Żeby nie był samotny.

Zaraz po tym, jak Pawełek wynajął mieszkanie spotkał na schodach Gawełka. Gawełek uznał, że samochód Pawełka stoi w niewłaściwym miejscu na podwórku i natychmiast kazał mu odjechać. Dotychczas reguł żadnych na tym podwórzo-parkingu nie było, ale przecież słowo Gawła jest święte. A Pawełek ani myślał. I eleganccy młodzi mężczyźni  od tamtej chwili, co jakiś czas zwracali się do siebie miłymi zwrotami np. „Ty …..(tu: męski narząd płciowy na ch.)”. To do Pawełka , który odmówił wykonania polecenia. A w rewanżu od Gawełka padało „Ty cieciu. Ty pier……….. nieskończenie  głupi cieciu”. Z tyłu na zapleczu stały wykształcone Mamusie wspierające swoich wykształconych synków w tej wojnie na słowa. Konflikt rozwijał się po cichu przez kilka lat. I narastał jak zbliżająca się nawałnica.
A w środku tego konfliktu jestem ja – osoba, która wynajęła zgodnie z prawem mieszkanie Pawełkowi. Co jakiś czas, któryś z panów dzwonił do mnie, by szukać we mnie podpory w swojej małej wojnie. Wszelkie moje uwagi, żeby ustąpić puszczali mimo uszu. Paweł stawiał samochód, a nawet samochody (drugi był mamusi!, a Gaweł myślał – jakby tu postawić na swoim i usunąć pawełkowe autka.
No i wreszcie wymyślił i wprowadził nowy REGULAMIN, z którego wynika, że auta mogą parkować właściciele mieszkań, a wynajmujący nie! I już! A wiadomo – regulamin - rzecz święta.

Poinformowałam Pawełka. Oburzył się bardzo, ale teraz on zaczął kombinować. I oto przysłał do mnie mamusię. A ona po mojej zdecydowanej odmowie dzwoni do swojego synka.
- wiesz Pawełku! Pani nie chce się zgodzić, żebym ją obdarowała. No szkoda! Widzisz ja też myślałam, że razem zrobimy coś dla idei

Siedzę, patrzę na nią i oczom, i uszom nie wierzę.

Że ja młodych ludzi nie rozumiem, to rozumiem. Że głupoty pojąć nie mogę, też już przyjęłam do wiadomości.
Ale że mi się związki frazeologiczne wymkną spod kontroli, to naprawdę w głowie się  nie mieści.

Fredro ze swoją puentą to jednak ramota literacka.

2 komentarze

  1. Hahahaha :D Jeszcze podatki powinnaś płacić od tej połowy auta :D Mimo wszystko nie potrafię nie stanąć po stronie Pawła. Czy taki regulamin jest w ogóle zgodny z prawem? Czy Gaweł osobiście sprawdza dokumenty każdego samochodu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapytałam o zgodność z prawem dwóch prawników. Otrzymałam trzy odpowiedzi. Sąd da mi czwartą, jeśli tam pójdę. Korci mnie, ale to niestety za moje pieniądze. Gaweł wie wszystko. Nie musi sprawdzać żadnych dokumentów. Jest przebiegły jak lis. Taki life! :)))

    OdpowiedzUsuń