Nadzieja umiera ostatnia.

01:26

Taka sytuacja - biegnę na Forum Rozwoju Miast. Pogoda jak to u nas w grudniu, czyli za karę. Ciemno, zimno i leje. Na szczęście mąż w ludzkim odruchu postanawia połączyć przyjemne z pożytecznym i odwieźć mnie na przystanek, oszczędzając mi spaceru w deszczu, a potem pochodzić z psem po mikroskopijnym lesie. Przyjemne – bo las im się odwdzięcza. Czasem psu, czasem mężowi. Wczoraj znaleźli wyrzucone dokumenty jakiegoś okradzionego biedaka z drugiego końca województwa - dowód, prawo jazdy i zafoliowany obrazek z Matką Boską. Pożytecznym – bo potem Mąż mógł się wykazać obywatelską postawą, ponieważ chciał jak najprędzej powiadomić właściciela, że nie ma wyrabiać nowych. I przekonał się na własnej skórze, jak trudno jest być społecznie użytecznym. Mimo to przed wyjściem zachęca psa słowami „chodź pójdziemy do lasu, może dziś też coś znajdziemy?”.
Rozstajemy się przy przystanku tramwajowym na Pustej, gdzie zazwyczaj wsiadam do mojej ulubionej komunikacji miejskiej. Rzut oka w kierunku Miłostowa. Tramwaj stoi na pętli, mimo to energicznie ruszam do przejścia podziemnego, by dojść do przystanku. Kiedy zbiegam do tunelu, widzę, że przed schodami prowadzącymi w górę, stoi dziecięcy wózek, a obok młoda kobieta mojego wzrostu (czyli drobna niewiasta! a nie żadna Horpyna) wyciąga z wózka dziecko, opiera je sobie na lewym biodrze, torbę zarzuca na plecy, a prawą ręką zaczyna ciągnąć wózek po schodach, by po ich pokonaniu, móc wsiąść do tramwaju.
W tunelu nie ma nikogo więcej. Dobiegam do niej z głośnym „ja Pani pomogę” i chwytam wózek. W ten sposób pokonujemy powoli kilkadziesiąt stopni.
No dobra! Jeszcze uczciwie dodam, że przez całą drogę w górę przeklinam najgorszymi słowy twórców tego rozwiązania technicznego, jakim są przejścia podziemne na Warszawskiej w Poznaniu.
Zaczęłam od słów:
„Szlag by ich trafił, za to co my tutaj mamy! 30 lat temu targałam wózek z moim Jankiem, tak jak pani. Tylko toreb miałam więcej. I zaraz po pierwszym razie takiego targania, pisałam prośbę o remont schodów, dorobienie szyn albo zrobienie czegoś, co pozwoliłoby kobietom normalnie funkcjonować. Bo myślałam, że nikt nie umie pisać i te chłopy decyzyjne nie wiedzą. Pewnie gdzieś jeszcze mam te pisma, w których mi tłumaczyli, że to niemożliwe. No i jak widać mieli rację! Cholera! 30 lat! 4 przejścia podziemne przez Warszawską wielokrotnie remontowane, komunizm obalili, za chwilę wprowadzą go z powrotem, a my jak te wózki targałyśmy, tak targać będziemy.
Do ukichanej śmierci!”
Końcowe „Jezus Maria”! wysyczałam na wydechu, pokonując ostatnie stopnie, ból kręgosłupa i zmęczenie. Chyba wyraz twarzy miałam wskazujący na potężną irytację, bo młoda mama spoglądała na mnie lękliwie. Za to dziecko z zainteresowaniem.
W tramwaju pomyślałam sobie, że to jakaś ironia losu, by w drodze na konferencję „Forum Rozwoju Miast” trafić na taką społeczną potrzebę lekceważoną od kilku dziesięcioleci.  


A na konferencji było, jak to na konferencji. Mądrze i naukowo. W pięknej sali audytoryjnej siedzieli dobrze wyglądający ludzie. Niektórzy jak prof. Hausner, mówili rzeczy bliskie mojemu sercu i poglądom. Kiedy na slajdzie jego prezentacji pojawił się cytat „Gdy wyobraźnia śpi, rozum rodzi banały” postanowiłam, że powieszę to sobie przy łóżku. Profesor mówił o znaczeniu partycypacji obywateli i o tym, że dialog obywatelski wymaga przestrzeni publicznej, że trzeba stworzyć w miastach przestrzeń do kreatywnego działania. Mówił mądrze, nie gwiazdorzył, z szacunkiem dla słuchaczy. Słuchałam z wielką przyjemnością i satysfakcją. Mówił o moich potrzebach.
Drugiego dnia Forum pojawiłam się również, bo chciałam posłuchać Agaty Grendy. To jedna z tych osób, które rozpalają mego obywatelskiego ducha. Zawsze jest świetnie przygotowana, błyskotliwa i bardzo profesjonalna. Poza tym ma bardzo ciekawe doświadczenia zawodowe, z których warto korzystać. Agata kontynuowała w zasadzie myśl prof. Hausnera, pokazując znaczenie kultury dla rozwoju miasta, zwracając uwagę na niebezpieczeństwa wynikające z ingerencji polityków i urzędników w szeroko rozumianą kulturę, mówiła o potrzebie tworzenia warunków do działań kulturalnych obywateli i wynikającej z tego aktywności społecznej. Odwoływała się do doświadczeń międzynarodowych, a te zawsze poszerzają horyzonty. Nie zabrakło także komentarzy krytycznych, do naszej rzeczywistości, która obecnie ani rozwojowi kultury, ani społeczeństwa obywatelskiego nie służy.
Trudno byłoby się nie zgodzić.
Koło mnie siedział pewien Starszy Pan, który co pewien czas komentował jej wystąpienie i przekazywane treści. Był wyraźnie pod wrażeniem i treści, i formy! Kiedy skończyła powiedział „Co za kobieta! Ech gdyby tak udało mi się ją namówić, by przyjechała na moją konferencję”.
Byliśmy bardzo zgodni w ocenie.
A potem idąc do domu, z głową pełną dobrych myśli zabranych z Forum Rozwoju Miast, budowałam w sobie siłę, na kolejne etapy walki o miejsce dla aktywności osób w mocno dojrzałym wieku (np. „Odnowa- nowoczesne miejsce spotkań i rozwoju seniorów”), o projekty edukacyjne i społeczne wychodzące poza wygodne ramy (np. miejski projekt wsparcia i rozwoju uczniów zdolnych) czy (sądząc po skuteczności) o kolejne dziesięciolecia walki o podjazdy na Warszawskiej.

Widać taki mój los, żywić się nadzieją, że jednak.
Że może następnym razem.
Że z uporem trzeba robić swoje.
Że w końcu się uda!

No to się pożywiłam!
Bo mam prawo do miasta!

2 komentarze

  1. 1. "I przekonał się na własnej skórze, jak trudno jest być społecznie użytecznym. " - rozumiem, że biedak od dokumentów nie okazał wdzięczności?
    2. Podjazdy dla wózków na Warszawskiej... Wydaje mi się, że głosowałam na nie w poprzednim budżecie obywatelskim. Na pętli przynajmniej nie ma tego problemu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Ynko! dopiero dzisiaj zauważyłam komentarz. Biedak od dokumentów nie okazał niczego. Ani zrozumienia, ani wdzięczności, ani skruchy (tę wpisuję z rozpędu, bo właściwie dlaczego miałby ją okazywać?). W sprawie pętli - w sprawie podjazdów i głosowania na nie to ciągle z tym problem. Mam wrażenie, że to kłopot garstki ludzi - matek i niepełnosprawnych. Zbyt mała grupa. O ile mnie pamięć nie myli w przejście przy pętli też noszą wózki. Tam chyba po remoncie tylko jedna szyna dla rowerów, ale głowy sobie nie dam uciąć.
    Sprawdzę. serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń