Tekst dla każdego

11:07


Do porannej kawy przeczytałam tekst Krystyny Jandy. Link poniżej. Przeczytajcie koniecznie. Nie dlatego, że świetnie napisany, że na czasie, że  ważny. Przeczytajcie, bo jest on potrzebny każdemu z nas. Od prawa do lewa, młodym i starym, biednym i bogatym.
https://kobieta.onet.pl/ludzie-nie-macie-pojecia-ze-tuz-obok-niedaleko-jest-taki-straszny-swiat-felieton/v3hfht8?utm_source=www.facebook.com_viasg_kobieta&utm_medium=social&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2

Tekst napisany przez znaną polską aktorkę ma szansę przebić się i dotrzeć do świadomości bardzo wielu ludzi. Napisany na podstawie osobistych przeżyć, jest bardzo autentyczny i o wiele bardziej przekonujący, niż najbardziej drobiazgowe raporty. Dotyka problemu, o którym starannie milczymy i z którym kompletnie nie umiemy sobie poradzić.
Podobne obserwacje, co autorka przytoczonego felietonu,  miałam rok temu, gdy moja Mama trafiła do szpitala. Miałam szczęście w nieszczęściu, bo w odróżnieniu od Warszawy, w Poznaniu nie ma oddziału geriatrycznego, więc Mamę zawieziono na dyżurną kardiologię, a tam widziałam te same obrazki, które opisuje Krystyna Janda, tylko na mniejszą skalę. Na oddziale leżeli ludzie w różnym wieku, choć w sali mojej Mamy same staruszki. Natężenie napięcia emocjonalnego podczas wizyt w szpitalu było więc znacznie mniejsze, ale i tak pozostało w pamięci i uwiera.
Tekst Pani Jandy jest dla mnie ważny nie tylko z powodów wspólnoty obserwacji. Dał mi nadzieję, że jednak problemy związane ze starzeniem się społeczeństwa, będą nagłaśniane i systematycznie rozwiązywane. Z takim przesłaniem zgłaszałam swoją gotowość do pracy w Miejskiej Radzie Seniorów, a z nadzieją na skuteczne działanie, postanowiłam zostać wiceprzewodniczącą MRS.
Cały tekst Krystyny Jandy powinien służyć jako inspiracja do działania wszystkich, którzy chcą zrobić coś dobrego w życiu. Politycy i społecznicy pewnie myślą podobnie, jak autorka, tylko w praktyce wszystko się jakoś rozmywa. W Poznaniu, mieście ponad 146 000 seniorów, nie ma szpitalnego oddziału geriatrycznego nie ma także odpowiedniej do zapotrzebowania sieci poradni geriatrycznych.
Po prostu nie ma i już.
Jak ważna jest tego rodzaju opieka wie tylko ten, kto doświadczył szczęścia opieki nad starzejącymi się rodzicami. Słowa szczęścia używam tutaj świadomie, bo tak jak mówimy o cudzie macierzyństwa wielkiej radości z faktu bycia rodzicem, tak powinniśmy myśleć o starości. W zakresie opieki nad matką i dzieckiem w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zmieniło się bardzo wiele. Nie ma porównania z tym, czego doświadczałyśmy, jako matki kilkadziesiąt lat temu. W sprawie opieki nad starymi ludźmi jest chyba znacznie gorzej, niż było. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie, kiedy słucham opowieści moich wielu koleżanek, które muszą pogodzić opiekę nad starzejącymi się bliskimi, z obowiązkami zawodowymi i własnym życiem. W jednym są zgodne – znikąd pomocy.
Niestety, trzeba się z tym zgodzić.
A przecież opieka medyczna to tylko jeden z tysiąca innych nierozwiązanych problemów ludzi w wieku późno dojrzałym i starych.
Po lekturze tego felietonu mam jeszcze jedną smutną refleksję. Ciekawi mnie ile osób, które czytały ten tekst, pomyślało, że mogą (o ile będą mieli szczęście mieszkać w mieście, w którym będzie oddział geriatryczny) doświadczyć osobiście pobytu na takim oddziale. Ile osób przeczyta ten tekst z osobistej perspektywy, a nie tylko jako kolejny niezałatwiony problem społeczny. Pewnie niewielu, bo lepiej się nie martwić na zapas.  Możemy iść w zaparte, odrzucać fakt starzenia się naszego organizmu i bardzo zabiegać o świetną kondycję, ale trzeba przyjąć, że kiedyś i nas dopadnie starość, choroba, może samotność.
Nie wierzę, że nic nie można zrobić, by było lepiej

Wiem, że można zaniechać.
Wiem też, że nie wolno!

2 komentarze

  1. Ośmielam się ,poruszona Pani wpisem,zabrać głos na powyższy temat.Nie ukrywam sie,ale nie wiem,jak skomentowac,by było dobrze.Moje dane osobowe ewa Lesińska 71 lat.Doświadczenie ze szpitali okropne.dwa lata temu zawał,koronografia.Kolejna koronografia i zawał okołozabiegowy.Ten sam oddział,ale mamy okazje poznać ordynatora.Pewny siebie zauważa moje czerwone usta.Nie sa pomalowane.To konsekwencja uszkodzenia wątroby po tym,jak moja mama,gdy byłam mała,podała mi leki hepatotoksyczne,bo szantażowala ojca,by kupił jej futro.Futra nie kupił.Wątroba została nadwerężona i stąd te usta.Taka jest prawda.Pan doktor wyszedł wraz z asysta z pokoju i za chwilę przysłał lekarkę,by zapytała się mnie o makijaż pernamentny.Zaprzeczyłam.Jak można zrobic sobie taki makijaż,jak każde ukłucie budzi lęk,pieniędzy brak (emerytura 1186,- zł).I po co! W tym wieku?Nic to.Po jakims czasie przysłał panią pielęgniarkę,by przeprowadziła ze mną wywiad na podstawie pytań zawartych w ankiecie.Oczywiście priorytetem wśród pytan były wargi.Ponownie zaprzeczyłam.Kolejna koronografia (trzecia).Tym razem bez komplikacji,czyli wiadomo,że nastepnego dnia wyjdę ze szpitala.Zaraz po zabiegu przyszła do mnie pani pielęgniarka.Z ankietą oraz z pytaniem o makijaż pernamentny.Myslałam,że sie popłaczę.Pomyslałam,że tak wygląda mobbing.Nie moge tego zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro! Okropne przeżycie. Współczuję Pani i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń