Radio

06:30


Otworzyłam rano Facebooka i jako pierwszy przeczytałam wpis zaprzyjaźnionej redaktorki radiowej, że oto dziś – 13.02 – jest Światowy Dzień Radia. Z przyczyn zrozumiałych, Magda Sobczak pisała, że to jest święto wszystkich radiowców. W gronie moich znajomych jest bardzo dużo osób związanych zawodowo z radiem. Nie wiem, jak to się dzieje, ale wszyscy, których znam są naprawdę wyjątkowi. Mają poczucie humoru (co wcale nie jest takie częste u ludzi!), przeczytali te same książki co ja, więc rozumiemy, co do siebie mówimy, przeczytali inne książki, niż ja i zawsze polecą dobrą lekturę, interesują się życiem i mechanizmami, które nim (lub nami) kierują, są otwarci, życzliwi i bardzo dobrze czuję się w ich towarzystwie. No i jeszcze jedno! Ładnie brzmią i mówią.
Naprawdę lubię radiowców i wszystkim życzę jak najlepiej. Bądźcie szczęśliwi w swojej pracy, bo wasze zadowolenie ma ogromny wpływ, na samopoczucie innych. Bądźcie zdrowi i niech Was nie wymieniają, na bardziej układnych, bo to też odbija się na naszym zdrowiu psychicznym.  
Naszym, czyli słuchaczy!
Z Magdą Sobczak, której słucham codziennie, z którą zawsze się zgadzam i którą po prostu, po ludzku bardzo lubię i podziwiam, w jednym się zgodzić się nie mogę. Światowy Dzień Radia to także święto słuchaczy. Nie wiem, czy wszystkich, ale takich jak ja, na pewno. Moje pokolenie jest wychowane na radiu.
Ono jest ze mną od zawsze i kształtowało mnie pod wieloma względami. W dodatku - nie byłoby radia, gdyby nie ludzie, którzy RADIA SŁUCHAJĄ. Piszę o tym, bo mam wrażenie, że słuchanie radia, też uległo zmianie. I w tym przypadku chyba różnice będzie wyznaczał wiek odbiorców. A może wykształcenie?
O tym jak różne są potrzeby odbiorców i sposoby słuchania radia łatwo się przekonać w cudzych samochodach. Najlepiej w taksówkach, w których często pasażer jest narażony na dźwiękowy atak obcej sobie stacji. Głośna jazgotliwa muzyka i komentarze prowadzących (często niewybredne i banalne) powodują u mnie chęć ucieczki na każdym skrzyżowaniu. Powstrzymuje mnie tylko zdrowy rozsądek, ale są takie stacje radiowe, które należy wyciszyć w mojej obecności. I jak płacę, to wymagam. Gorzej w prywatnych autach. Tam milczę stosownie do swej trudnej sytuacji i jakoś znoszę jazgot i beblanie bez sensu.
Czy inni tego słuchają – nie wiem. Wielu ma po prostu włączone radio.
Ja słucham.
Ostatnio, do  różnych funkcji spełnianych przez radio w naszym pięknym kraju, dodałabym także funkcję terapeutyczną. Otóż od czasu wszechobecnej dobrej zmiany i przygnębienia (a często depresji!) jakie w związku z dobrą zmianą odczuwam  ja i wielu moich znajomych, postanowiłam, by nie pogłębiać fatalnego nastroju, uciec od prorządowych przekazów. W związku z tym nałożyłam embargo na wszystkie stacje, w których się mówi. Zrezygnowałam nawet z ukochanej Trójki, czy na nowo odkrytej po latach, Jedynki. Wybrałam sobie stacje typowo muzyczne. Natychmiast po wejściu do domu, otulam się muzyką z Radia Pogoda lub z RMF Classic.
Takie rozwiązanie ma dobre i złe strony. Dobre, bo w czasach zawieruchy nikt mnie nie gnębi głupotą wygłaszaną z niezachwianą pewnością. Istotne informacje i tak do mnie docierają, a ja mam szanse  choćby w części ocalić dobre samopoczucie. Rozwiązanie polecam, bo sprawdziłam i działa.
Niestety, pojawił się pewien problem. Otóż pilot mi się zaciął. I nijak na inne stacje nie mogę się przerzucić. Choćbym chciała.
Zachodzę w głowę, dlaczego tak się stało?
Cały czas wierzę, że to tylko zepsuty przycisk, a nie znak przeznaczenia, że ja już nigdy na publiczną stację nie wejdę, bo tam będą po wsze czasy gadali piewcy dobrej zmiany.
Nie dopuszczam tej myśli.
Kochani Radiowcy i drodzy Radiosłuchacze!
Jeszcze będzie przepięknie!
A z okazji naszego wspólnego święta, życzę Wszystkim, by to było już niedługo!

0 komentarze