Taki prezent

07:05

- To jest dyskryminacja – powiedział jeden z mężczyzn stojących przy stoliku z kawą. Ja oczekuję, że takie same warsztaty, zostaną zorganizowane dla mężczyzn.
Stolik był wspólny dla trzech różnych grup szkoleniowych. Mężczyzna brał udział w szkoleniu innej grupy, a dyskryminowany poczuł się w związku z faktem, że Szkoła Liderów zorganizowała warsztat dla kobiet, pod nazwą „Własny pokój”. Stałam obok, kiedy wyraził swoje niezadowolenie. W pierwszym odruchu poczułam przypływ energii, co z pewnością doprowadziłoby do konfrontacji. Na szczęście, zanim zwoje mi się poruszyły, on, ze swoim poczuciem dyskryminacji, odszedł do swojej sali.

Toż nie będę za nim lecieć i okładać piąstkami, nie będę tłumaczyć i przekonywać  - pomyślałam. Nie będę. Niech się męczy chłopczyna, niech zabiega i niech ma swoje męskie zgrupowania. I niech próbuje tej drogi.
Zaproszenie do udziału w warsztatach z Natalią de Barbaro „Własny pokój”  potraktowałam jako prezent od losu, gratkę nie lada i niezwykłą niespodziankę. Bo lubię teksty Natalii, które czytam w kobiecych i psychologicznych pismach. Lubię jej dojrzałość, uważność i rozwagę w tym, co pisze. W dodatku towarzyszyło mi wewnętrzne przekonanie, że zaproszenie dostałam w najbardziej odpowiednim czasie i odpowiednich życiowych okolicznościach. Dlatego bez żadnych wahań pojechałam. Teraz mam za sobą dwa dni pracy, wspólnej wycieczki w głąb siebie. Wspólnej, bo warsztat jest tak pomyślany, że wszystkie uczestniczki stanowią o jego jakości. Natalia de Barbaro – uważna przewodniczka, kieruje tym procesem. To, co jest treścią zajęć, wynika jednak z tego, co zobaczą inne kobiety. A kobiety widzą i czują. Więc działo się w czasie zajęć znacznie więcej, niż można ewentualnie przewidzieć, planując warsztat.

W spotkaniu brały udział liderki – czyli wykształcone, aktywne, mądre i doświadczone kobiety z bardzo różnych środowisk. Razem (11 kobiet) miałyśmy ponad pięćset lat i ogromny zasób doświadczeń. Dopiero teraz, po zakończonych zajęciach, rozumiem, jaki to jest potencjał. Nie opiszę na czym polega pomysł tych warsztatów, bo zachęcam do uczestnictwa w tym spotkaniu z Natalią i nie chcę swoim odbiorem niszczyć u innych radości odkrywania. Napiszę tylko, że mam wrażenie, iż dla nas wszystkich było to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju i bardzo wzmacniające. NIEZWYKŁE.
Pozbierałam w czasie tych zajęć kilka myśli do mojego życiowego koszyczka. Pewnie się przydadzą na przyszłość. Na przykład taka „Wolność trzeba sobie karczować codziennie i konsekwentnie”. Przytaczam ją, bo mimo wielkiego zaawansowania w pielęgnowaniu swojej wolności, sama nazbyt często mam wątpliwości, czy aby na pewno mam prawo o nią walczyć. Bo „trzeba”, bo „musisz”, bo „powinnaś” są często obezwładniające i tak łatwo nimi zapuścić swoje życie. Wtedy moje „chcę” i „mogę” nie wyrasta, karleje, nie ma przestrzeni do życia.

Albo takie pytanie: „Jak zrobić, żeby to, co nam się przydarzyło, nie zmarnowało się?”. To pytanie dla wszystkich ludzi, ale kobiety (według mnie bardziej refleksyjne!), mogę dzięki temu łatwiej radzić sobie z kryzysami. Dużo było o kryzysach, bo czas mamy taki bardziej niespokojny. Każda z nas przyjechała z jakimś. Zadziwiające jest, że po tym warsztacie, po kolejnych sesjach i wielogodzinnej pracy, wyjechałyśmy wszystkie dużo silniejsze. To jest potężna siła mądrej i dobrej rozmowy.
I jeszcze jedna myśl, którą złapałam w locie i dzielę się z wami: „Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, które zostają na zawsze i są dobre”. To ważne dla tej części mnie, która chciałaby raz na zawsze wszystko poukładać. Tymczasem póki życia, póty refleksji nad nim i nad sobą. To także zgoda na błądzenie i na to, że mogę nie wiedzieć na pewno.

Dzisiaj mam kolejne urodziny! Udział w warsztatach (naprawdę zbieg  okoliczności!) potraktowałam jako prezent od losu. Najlepszy, jaki kobieta mogłaby sobie wymyślić. Lepszy od najlepszego spa, biżuterii, czy innych okolicznościowych podarków. Dostałam dar wrażliwej uwagi, wielkiej życzliwości i bliskości. Mogłam przejrzeć się w oczach innych kobiet, mogłam zmierzyć się z uniwersalnymi doświadczeniami, mogłam zabrać ich siłę i porzucić swoje rozterki.
W moim pokoju zrobiło się jaśniej.
I zrobię wszystko, by przyczynić się do szerzenia tej formy dyskryminacji.
A moje GURKI (od guru – koncept Natalii de Barbaro!) pozdrawiam serdecznie

1 komentarze

  1. Cudowny prezent od losu! Ja ostatnio na urodziny sprawiłam sobie pióro parker białe i też bardzo się cieszyłam. Odkładałam na nie i w końcu jest moje :) Jestem wielką fanką kaligrafii!

    OdpowiedzUsuń