Potęga sztuki filmowej

11:20


Uff! Zobaczyłam światełko w tunelu. Wszyscy moi bliscy i dalsi znajomi wiedzą, że siedzę po uszy w pewnym projekcie. Celowo nie podam nazwy projektu, bo wkrótce po podpisaniu ze mną umowy na opracowanie koncepcji działań edukacyjnych, w kraju odbyły się wybory i bardzo szybko projekt z racjonalnego stał się politycznym. Bo w naszym kraju każde działanie – a szczególnie sensowne! natychmiast staje się  polityczne. Nie jest dobre albo złe, mądre albo głupie, potrzebne lub nie – ono jest albo za, albo przeciw! Nawet jeśli chodzi o edukację podnoszącą świadomość społeczeństwa w kwestiach ogólnych. No ale proszę:  sami posłuchajcie, jak to brzmi – podnoszenie świadomości społeczeństwa! Musi być politycznie!
W tym projekcie też tak się zadziało. Nowa władza natychmiast zabroniła wszystkiego. Bo tak! I już! W dodatku zagroziła różnymi możliwymi sankcjami i wszystkim opadły skrzydła. I tylko mnie pozostał zaszczyt wykonania dzieła, na które wcześniej podpisałam umowę. Uwielbiam robić coś, o czym wiem, że trafi do kosza. Motywacja rośnie mi tak, że zerwałabym stalowe liny uciekając od biurka. Ostatni tydzień skupiałam się na opracowaniu dokumentu dla tego zawieszonego projektu. Pracowałam w pocie czoła, niekiedy tylko nasłuchując, co w świecie słychać.
Po pierwsze dotarły do mnie wyniki badania dotyczące zebrania danych w sprawie czytelnictwa w Polsce. Spadło nam , podobnie jak wszystko inne ostatnio. 37%, o ile dobrze pamiętam, sięga po książkę. Trochę to nie zgadza się z moimi odczuciami, bo ja wokół siebie mam czytających i zainteresowanych. Ale myślę sobie, że obracam się w grupie jakiejś mniejszości i w związku z tym mogę mieć złudne wrażenia. No i w tym świecie ułudy wolałabym pozostać. Przynajmniej przez jakiś czas, do czasu sukcesu literackiego, bo inaczej to po co pisać?
Potem był Międzynarodowy Dzień Mózgu i z radia dotarła wstrząsająca dla mnie informacja podana przez Jacka Santorskiego, że wg badań Japończyków tylko 4% populacji używa mózgu do kreacji. Pozostali odtwarzają schematy. Powiem szczerze -  wynik zadziwiająco niski. I  naprawdę przygnębiający, bo zachwiało się moje poczucie bezpieczeństwa. Zawsze wierzyłam w mądrość ludzi, a tu tylko odtwórcze działanie? Duch mi opadł.
Nie lubię żyć z takim upadłym duchem, dlatego namówiłam przyjaciółkę na kino. Na kursie pisarskim dostałam zadanie, by obejrzeć „Planetę singli”. W końcu komedia romantyczna ducha podnosi,  a dla mnie rodowitej poznanianki, wykonanie polecenia to rzecz prawie święta i uzasadnia każdą fanaberię. No to poszłyśmy. Bardzo byłam ciekawa, jaki będzie scenariusz pisany przez kilku scenarzystów (dokładnie pięć osób). Składankę widać gołym okiem, ale film oglądało się sympatycznie. Niektóre sceny irytująco głupie, inne naprawdę zabawne. Po filmie mam taką refleksję, że jak się chce w polskim kinie lub w literaturze pokazać dziewczynę niezaradną życiowo, nieatrakcyjną i pogubioną, to ona na pewno będzie nauczycielką. No cóż. Trzeba przyjąć i przemyśleć.
Jednak z kina wyszłam z duchem nie tylko upadłym ale wręcz bez ducha. I to wcale nie z powodu kulturowych schematów  pokutujących w głowach Polaków na temat nauczycielek. Obejrzałam zwiastun filmu „Smoleńsk”. I myślę, że dopiero po premierze tego filmu rozpocznie się  w Polsce prawdziwa wojna, a to  co mieliśmy dotychczas, to były tylko wielkie manewry. Przesłanie zwiastuna jest jednoznaczne – Smoleńsk to był zbiorowy mord, a wszyscy , którzy myślą inaczej to oszukana ciemnota. Film obejrzymy tysiące razy, tyle ile trzeba, by nikt nie pomyślał inaczej.
Moje babcie, które przeżyły dwie wojny, pewnie poszłyby robić zapasy na ciężkie czasy.
A ja siedzę bez ducha i marzę, by w wyniku jakiegoś cudu wzrosła populacja osób korzystających z mózgu.
Bo inaczej – klęska.

0 komentarze