Belferski pocałunek śmierci

11:07

Miało być miło, a na pewno bez zbędnych emocji i przepychanek. Przecież, jak ognia unikam konfliktów politycznych i nawet nie używam sformułowania „dobra zmiana” i „damy radę”. Taką mamy rodzinną umowę, że rządowe media nie mają wstępu do naszego domu, bo bronimy się jak możemy przed zalewem wszechobecnej głupoty i zakłamania. Nie angażuję się, bo z mojego zaangażowania tylko zawał, niestety także mój, może wyniknąć. Unikam spotkań z ludźmi, którzy za wszelką cenę chcą mnie przekonać do zmiany poglądów na ich własne, nie pozwalam się sprowokować.
I jakoś się kula.
A wczoraj miałam wpadkę! Bo to, że milczę, nie znaczy, że się zgadzam i że w środku mi się nie gotuje, jak słyszę głupoty wygłaszane przez obecną władzę i jej żołnierzy. Najbardziej gotuje się we mnie, gdy słyszę nowe prawdy na temat edukacji. Szczególną zdolność podkręcania moich emocji mają wypowiedzi Pani Zalewskiej. Ma kobieta w sobie wyjątkową moc. Głosić takie nieprawdy i nawet się nie zająknąć, to może tylko… No właśnie? Kto? Przecież to była nauczycielka. Dotychczas myślałam, że w tym zawodzie jednak trzeba mieć choć trochę oleju w głowie, że nie wspomnę o uczciwości. Widać muszę zmienić to przekonanie.
No więc wczoraj poszłam na pierwsze zajęcia sekcji teatralno –wokalnej Akademii Trzeciego Wieku z nadzieją na nowe przygody. I już na pierwszych zajęciach przeżyłam takową. No może nie na zajęciach, bo te były (oby na razie!) dość standardowe i nie dawały dreszczyku emocji. Za to po zajęciach w towarzystwie dwóch znajomych udałyśmy się na południową kawę i dosiadła się do nas nowopoznana koleżanka z grupy. Z prezentacji członków grupy wiedziałyśmy, że właśnie przeszła na emeryturę, a przedtem była nauczycielką. Nie wiem, jakim cudem rozmowa zeszła na poczynania rządu. Chyba straciłam czujność, bo nagle, bez żadnego ostrzeżenia,  usłyszałam tekst wygłaszany przez tę panią, że to co teraz władza robi z edukacją jest bardzo dobre.
Zaniemówiłam i okrągłymi oczami wpatrywałam się w kobietę?
- Możecie mi wierzyć! - dodała – Ja jestem ciągle czynnym egzaminatorem i poziom prac, które sprawdzam jest okrutnie niski. Od samego początku wszyscy, którzy pracują w gimnazjum mówią, że tam się nie da pracować i je trzeba zlikwidować. I mniej więcej w tym duchu tokowała, zupełnie jak kopia pani Minister.
Z każdym zdaniem nakręcała się bardziej, nie zwracając uwagi na moje sztywniejące ciało i palce zaciśnięte na papierowym kubku z kawą. I kiedy trzeci raz powtórzyła, że mamy jej wierzyć, bo ona jest praktykiem, nie wytrzymałam i wysyczałam:
- Praktykiem od czego? Od jednej szkoły, w której przeżyłaś bezpiecznie kilkadziesiąt lat?
I wtedy zamilkła.
Poprosiłam , byśmy zmieniły temat, bo ja także uważam siebie za praktyka, tylko zakres doświadczeń miałam chyba bogatszy i w związku z tym jeśli dłużej zostaniemy przy temacie tego narodowego skandalu i wywalania wspólnych pieniędzy na polityczne hucpy, to ja dostanę apopleksji przy południowej kawie. A tej nie miałam w planie. Apopleksji, nie kawy!
Pani zrobiła się czerwona na twarzy i po chwili oznajmiła, że zbliżają się jej kolejne zajęcia, wstała i poszła. Słowem zamiast się zaprzyjaźnić, przegoniłam kobietę!
Pewnie bym o tej towarzyskiej porażce nie napisała ani słowa, gdyby nie fakt, że dzisiaj Dzień Nauczyciela , czyli święto wielu moich Przyjaciół i ludzi, których cenię za ich rzetelność i gotowość do ciągłego rozwoju. Z okazji tego dnia, życzę  moim Przyjaciołom Nauczycielom - czynnym i "trwale nierentownym" - zdrowia, siły i sukcesów.

Wszystkim życzę, by edukacja służyła rozwojowi, a nie doktrynie. By przestała być kartą przetargową w rękach polityków, tylko stała się zbiorową troską całego narodu. Uczniom życzę, by szkole udało się przygotować ich do dobrego życia w trudnym, ale pięknym świecie. A Rodzicom, by ich dzieci trafiły na ludzi, którzy oglądają wyniki swoich uczniów, bo starają się im pomóc i szukają informacji nad czym należy w codziennym trudzie pracować.
A swoją drogą w głowę zachodzę, jak to się dzieje, że nauczyciele stali się grupą zawodową, która ze swojej porażki (trudności wychowawcze i złe wyniki to jednak jest także  efekt pracy szkoły) robi wartość i wpisuje to na sztandary. I macha radośnie obwieszczając całemu światu komunikując „Nie umiem sobie z tym poradzić!”.  Szewc, jak nie umie zrobić butów, to zmienia kopyto albo zawód . Nikt nie likwiduje fabryki. Jakaś paranoja!
Podobno 50% nauczycieli popiera zmiany pani Zalewskiej. Nie wierzę, że aż tylu ludzi nie rozumie, iż zmiany, o których mowa to „pocałunek śmierci”. To niszczenie dorobku setek znakomitych i dobrych szkół, to wyrzucanie publicznych pieniędzy, to powrót do rozwiązań, które 20 lat temu były powszechnie krytykowane, to w końcu ordynarna polityczna gra o władzę w samorządach (zmiany mają się dokonać w roku wyborczym) za nasze pieniądze.

Na pewno zmiany popiera pani, z którą nie wypiłam kawy.
I na pewno już nie wypiję.
A miało być tak miło!

0 komentarze