Na czarno

01:36


Najpierw było niedowierzanie, że znowu. Ale trwało krótko, bo szybko straciłam wiarę, że nowa władza uszanuje jakikolwiek z trudem wywalczony wcześniej kompromis. Idą jak czołgi rozwalając wszystko. Dodam ruskie czołgi, bo tylko w sowieckim modelu wojenki można zniszczyć wszystko bezkarnie. A nawet trzeba. Wyniszczenie do cna było elementem strategii sołdatów.  Więc, szybko się zorientowałam, że moje dorosłe życie w wolnym kraju będzie chyba po kres moich dni, od czasu do czasu przerywane wojną o aborcję. Pamiętam spory sprzed lat i nie mogę uwierzyć, że znowu to się dzieje. Gorzej! Jestem przekonana, że wszystko przed nami.
Po niedowierzaniu przyszło wkurzenie. Jakim prawem? I mimo dojrzałego wieku i faktu, że to raczej już nie mój problem, rósł mój bunt i poczucie solidarności z tysiącami młodych kobiet, którym politycy mówią, co mają robić i jak myśleć. Więc wyjęłam wszystko czarne z kartonu „na specjalne okazje” i skrzyknęłam grupę kobiet na manifestację.
Bo trzeba!  I tyle!
I kiedy już wszystkie czarne ciuchy ułożyłam w kosteczkę, jak na dobrze zorganizowaną osobę przystało, zajrzałam do Internetu. Już dawno na FB nie mam znajomych wśród osób, które głoszą obce mi poglądy, więc nie spodziewałam się niczego złego. A jednak!
Najpierw pod postem jakiejś kobiety o tragedii, którą przeżyła w związku z problemową ciążą (chcianą i planowaną, ale o tragicznym przebiegu) wpisał się jakiś mężczyzna, który w pełni popierał jej stanowisko, a poparcie swoje wyraził myślą, że najlepiej, by w sprawie aborcji wypowiadały się młode kobiety, których to dotyczy, a nie stare baby i zniewieściali faceci w sutannach. Dotknęło mnie to do żywego. Mało, że stara baba, to jeszcze porównana do zniewieściałego faceta w sutannie – nie wiem, czy można jeszcze gorzej komuś przywalić. Tym bardziej, że  aborcja jako czyn jest dyskusyjna, ale odbieranie prawa do wyrażania swojej opinii, to jednak zamach na prawa człowieka. Ale przełknęłam i ducha niezgody nie straciłam. I tylko jedno skrzydło mi ździebko opadło.
A potem zajrzałam na bloga mojej ulubionej młodej mamy i koleżanki http://namiekko.pl/2016/10/02/w-ramach-strajku-kobiet-5-mitow-na-temat-aborcji/, która bardzo rzeczowo rozprawiła się z mitami na temat aborcji i w zakończeniu napisała:
„Na koniec chcę się jeszcze podzielić refleksją na temat podejścia polskiego społeczeństwa nawet nie tyle do kwestii aborcji, co samej ciąży. Przez ponad 30 lat życia tutaj zdążyłam się zorientować, że dla wielu moich rodaków ciąża to nie jest stan błogosławiony ani stan fizjologiczny, ani nawet jedyna znana metoda przedłużenia gatunku. Ciąża to kara (dla kobiety) za uprawianie seksu. Najłatwiej przekonać się o tym w komunikacji miejskiej, gdzie słaniająca się na nogach ciężarna dowiaduje się od (najczęściej) tłustych starych kobiet, że nie należy się jej miejsce siedzące, bo „nie trzeba się było puszczać”. Zgodnie z tą logiką, aborcja to nic innego, jak łatwy sposób na uniknięcie (boskiej) kary. Wiadomo, żeby szaleć dalej.”
Stara i tłusta to powoli synonim wszelkiego zła i tępoty. Nie odebrałam tego osobiście, bo choć wiek mam dojrzały, to w kwestii tłustości się nie utożsamiam. Ale wyraźnie poczułam, jak mi opada drugie skrzydło i rodzi się myśl: no i gdzie się pchasz stara babo?
I może bym odpuściła, gdyby nie fakt, że tak naprawdę idę protestować przeciwko ograniczaniu moich kobiecych praw do samostanowienia.

A te mamy bez względu na wiek, kolor skóry i wagę!

0 komentarze