W raju

23:40


Podobno każdy ma swoją Tajlandię. Moja jest na Koh Chang. Zakochałam się w tej wyspie dwa lata temu i moja miłość przetrwała próbę czasu oraz konfrontację po ponownym spotkaniu. Nie osłabia mojego zachwytu nawet słabszy Internet. Nic nie osłabia mojej miłości i zadowolenia. Mam to wypisane na twarzy i z tym kretyńskim uśmiechem przemieszczam się po okolicy w poszukiwaniu innych uśmiechniętych. Wszystko mi się podoba. A najbardziej cisza i wszechobecne odgłosy przyrody – ćwierkanie, kwilenie, gruchanie, pohukiwanie i inne takie. Jest ciepło, zielono, spokojnie. Nikt się nie spieszy, każdy ma czas. Jak w raju.
Miałam szczery zamiar opisać cały przebieg tajlandzkiej wyprawy, ale to po prostu jest niemożliwe. Bo kiedy już wracamy do hotelu po kolejnym dniu pełnym wrażeń i miałabym czas, by spokojnie pisać, to nie mam siły. Dokładnie tak samo, jak w tej złotej myśli o życiu: najpierw nie masz czasu, potem nie masz siły. A życie krótkie, jak przeciąg. Więc staram się uważnie smakować, co dają. Szczególnie w Tajlandii.
A dają dużo.
Piotr Motyl – duch sprawczy całej wyprawy, zorganizował nasz pobyt w taki sposób, byśmy posmakowali Tajlandii, którą sam poznał, polubił i świetnie w niej sobie radzi. To kapitalna opcja i wymarzona forma turystyki i wypoczynku. Dzięki niemu zobaczyłam miejsca, do których nie trafiają wycieczki. Program był bardzo intensywny i bardzo zróżnicowany. Teraz jest już spokojniej, bo na Koh Chang – Wyspie Słoni, planowaliśmy wypoczynek. Mogę zebrać myśli.
Gdybym miała napisać, za co najbardziej lubię Tajlandię, to chyba zaczęłabym od Tajów. Są bardzo sympatyczni, otwarci i gotowi do udzielenia pomocy. To nie znaczy wcale, że kontakt jest łatwy. Tajowie (szczególnie ci starsi) mówią przede wszystkim po tajsku. A to język o rozbudowanej intonacji. Bez tłumacza naprawdę trudno. Każdy europejski język jest im obcy, chociaż raz spotkaliśmy taksówkarza, który uczył się języków z europejskich i amerykańskich filmów. Umiał także kilka słów po polsku i sam mówił, że w komunikacji z klientami posługuje się gotowymi frazami z wypowiedzi bohaterów filmowych. Było nam bardzo wesoło w jego taksówce, a korek w Bangkoku był wtedy ogromny. Pod koniec wspólnej podróży okazało się, że kierowca był w moim wieku. Myślałam, że jest o 20 lat młodszy.  Dzięki Piotrowi zrozumiałam także, że moje myślenie o wszechobecnym w Tajlandii zatrudnianiu nieletnich, jest bardzo mylne. Tajki i Tajowie wyglądają młodo. Zdrowa dieta, życzliwość i spokój pozwalają zachować sylwetkę i energię. Odkryłam także, że Tajki są nie tylko piękne - bo są - ale jeszcze potrafią być bardzo energiczne, świetnie zorganizowane i konsekwentne. To wiem dzięki Cherry, która jako tajlandzka szefowa grupy znakomicie się sprawdza. Ona też wygląda, jakby właśnie miała iść na egzamin do średniej szkoły.
Przez kilka dni zwiedzaliśmy Tajlandię w grupie polsko-tajskiej, bo była z nami Mama Cherry. Obie dbały o nas, o nasze przeżycia, wybierając miejsca, potrawy, atrakcje w taki sposób, by pokazać jak najwięcej. W jednym tylko nie mamy wspólnoty: w smakach! Potrawy, które zamawiały obie Panie przyprawiają o zawrót głowy i żołądka swoim ostrym smakiem. I wcale nie myślę tu o zupce tom yan. Wystarczy zakup zielonego melona, który posypują cukrem z chilli. Cherry bardzo szybko zorientowała się, że w tej materii mamy protokół odrębności i skutecznie chroni nas przed wpadkami. A jest się czego bać, bo potrawy wyglądają niewinnie a mogą człowieka skutecznie osłabić.
Spodziewałam się, że pobyt będzie należał do bardzo udanych, bo Piotr Motyl to bardzo dobrze zorganizowany, sympatyczny i gościnny człowiek. Wiedziałam, że się będzie starał, ale że po przyjeździe na Wyspę Słoni zorganizuje mi powitanie z przedstawicielem słoniego rodu,  to nie myślałam. Co zresztą dokładnie widać na filmiku przypadkowo nagranym przez mojego męża. W życiu różne osobniki brały mnie pod rękę i prowadziły na spacer. 
Słoń po raz pierwszy. I muszę powiedzieć, że trąbę miał o mocnym uścisku i dość wszędobylską. https://www.facebook.com/joanna.ciechanowskabarnus

Jeszcze teraz nie mogę się otrząsnąć po tym przeżyciu. Za drugim razem będę spokojniejsza. Słoń spaceruje po naszej plaży codziennie dla zdrowotności. I podobnie jak Tajowie, jest bardzo życzliwie usposobiony wobec spotykanych osób. Więc mamy przed sobą jeszcze kilka okazji do kontaktu.
Poza tym morze ciepłe, ptaki śpiewają, ludzi mało.
Jak w raju.


0 komentarze