Joga w Korzeczniku

06:42


Gdyby ktoś uważnie śledził moje wpisy i na tej podstawie chciał wyciągnąć  wnioski o sposobie życia, jakie prowadzę, mógłby pomyśleć, że ja nic innego nie robię tylko jeżdżę. A to do Łodzi, a to do Korzecznika. No i tu by powstał pewien problem, bo pozory mylą. Wyjazdy rozłożone były w przyzwoitych odstępstwach czasowych, więc wcale nie jestem powsinoga. Ja po prostu za rzadko siadam do komputera w celu obcowania z własnym wnętrzem (dodajmy bogatym!) i uzewnętrznianiu tego, co mi się kotłuje w głowie, w postaci kolejnych wpisów. Ale ze mną jest tak, jak z tym robotnikiem, co po budowie z pustą taczką gania, bo czasu nie ma załadować. Im jestem starsza, tym więcej się dzieje i latam za tą taczką z szybkością światła. Co, jak wiadomo, głębokiej refleksji nie służy. Stąd wpisy rzadsze, choć mocne postanowienie poprawy podejmuję prawie codziennie.
Byłam w Korzeczniku. To jest taka wieś na końcu naszego województwa, w której nawet sklepu nie ma. Tam jest tylko szkoła i kilka zabudowań. No i jezioro, rzeka, lasy, pola, cisza, spokój. Dla kogoś, komu obornik rozrzucany po polach przypomina najpiękniejsze chwile wakacji i czas dzieciństwa, Korzecznik to miejsce wyśnione. W Korzeczniku byłam na wiosennej jodze – zlocie kilkunastu kobiet, które ćwiczą pod kierunkiem Kasi.
Ten wyjazd był realizacją kolejnego marzenia, by kiedyś na taką formę wypoczynku pojechać. Chciałam od bardzo dawna, dzisiaj mogę napisać, że o wszystkim możemy mówić w moim przypadku, tylko nie o wypoczynku. To raczej była ciężka fizyczna wyrypa a nie lajtowe machanie członkami.  Ale dałam radę, podobnie jak wszystkie moje koleżanki. I w poniedziałek nic nie bolało, co już samo w sobie jest sukcesem.
A Kasię, która to wszystko zorganizowała podziwiam. Mało, że o wszystko zadbała, uczciwie ćwiczyła, a ćwicząc objaśniała kolejne pozycje (spróbujcie ułożyć ciało w pozycji świecy, następnie zarzućcie nogi za głowę i pełnym głosem, tak żeby wszyscy słyszeli,  spokojnie mówcie do sporej grupy o kolejnych ruchach, oddechach), to jeszcze znosiła nasze marudzenie, na temat wysiłku. Trzy razy dziennie wysiłek i trzy razy dziennie marudzenie (niektórych rzecz jasna!). W życiu spotkałam wiele nauczycielek. Wszystkie mówiły, że mają ciężką pracę i pewnie tak było. Kasia nic takiego nie mówi. Ma w sobie jakieś dodatkowe pokłady cierpliwości, pogody ducha i energii, którą się dzieli ze współćwiczącymi.  W dodatku ma ogromne poczucie humoru, bo tylko ktoś taki, może grupie ćwiczących kobiet, powiedzieć, żeby włożyły sobie drewniany klocek pod łopatki i wygodnie się na nim ułożyły. Podejrzewam, że używa jakiś tajemnych praktyk, bo po trzecich zajęciach ja też uwierzyłam, że na tym klocku może być wygodnie.
Naprawdę!
W miniony weekend Korzecznik stał się bardzo kobiecy. Kiedy po zajęciach całą grupą szłyśmy do naszej bazy noclegowej, przy płocie stanął mężczyzna w wieku dojrzałym i przyglądał nam się, jak jakiemuś zjawisku. W końcu, chyba chcąc zachować fason, powiedział: „nigdy w życiu nie widziałem tylu kobiet naraz”. I dalej stał przy płocie!  Inni zatrzymywali samochody, motory i rowery, by się z nami przywitać.  Ludzie jacyś inni, czy co?

Pisząc o tym wyjeździe, pełnym energii kobiecej, nie mogę pominąć innej kobiety - Marii. Znamy się od wielu lat dzięki projektom edukacyjnym i od zawsze podziwiam. Należy do osób, które dodają mi wiary, że Polska jest głupia i nie do zniesienia tylko w przekazie medialnym. Bo w realnym życiu, są takie osoby jak ona. Jest dyrektorką wiejskiej szkoły, w której najpierw zabrakło dzieci, bo wieś prawie wymarła, potem zabrakło woli gminy, by szkołę utrzymywać. A później Maria i jej podobni wzięli sprawy w swoje ręce. Dzisiaj szkoła kwitnie i pełni taką funkcję, jaką powinna pełnić każda publiczna placówka – oprócz normalnej funkcji edukacyjnej jest animatorem przeróżnych działań społecznych, a pracujący w niej zespół ludzi zabiega o nieustanny rozwój własny i placówki.
Efekty widać gołym okiem, bez wyszukanych procedur i audytów. Miałam dużo satysfakcji, kiedy koleżanki z grupy jogowej z uznaniem oglądały szkołę, wzdychając, że ich dzieci w uczą się  dużo gorszych warunkach.

Maria, wspólnie ze swoimi dziećmi prowadzi także agroturystykę „Bliżej natury”, w którym uruchomiła niedawno ośrodek rehabilitacyjny. Korzystałyśmy z jej gościnności i usług. Śmiało mogę polecić. I jakość, i ceny, i okolicę.


No więc tak: należałam się wygodnie na klocku, rozciągnęłam ile wlazło, naładowałam akumulatory niezwykłą kobiecą energią, a w bonusie … znalazłam wiosnę.

A teraz, jak mawiał mój Tato - do nowych zwycięstw! Czego wszystkim życzę!
Acha! w najbliższą sobotę Wielkopolski Kongres Kobiet!
Pamiętajcie o tym i o sile, jaką dają takie spotkania!
 

A tu linki dla zainteresowanych
https://www.facebook.com/profile.php?id=100005045508762

https://online.ikongres.pl/conference/v_wielkopolski_kongres_kobiet_-_decyzje_kobiet?utm_source=qrcode&utm_medium=print&utm_campaign=materialy_drukowane

0 komentarze