Nie wolno przegapić

13:51


Kiedy pierwszy raz w życiu czytałam „Tytusa , Romka i Atomka” , byłam już wyrobioną czytelniczką książek dla dzieci i młodzieży. Wyrobioną – bo systematycznie, codziennie czytałam oraz samodzielnie dobierałam sobie lekturę. Wskazówki Mamy i pań bibliotekarek ewentualnie brałam pod uwagę, ale przecież ja sama wiedziałam lepiej, co mnie interesowało. Stąd, gdy pierwszy raz zetknęłam się z tym komiksem byłam już miłośniczką słowa pisanego, a obrazki i tzw. szybkie czytanie odbierałam jako swego rodzaju krzywdę czytelniczą, rodzaj zdziecinnienia i próbę nabicia w butelkę wszystkich obserwatorów czytelniczych rankingów „Kto w naszej szkole przeczytał najwięcej” . No bo jak porównać powieść z komiksem? Mimo wszystko przeczytałam wielokrotnie wszystkie tomy „Tytusa” i na tym moja przygoda z komiksem się skończyła. Potem już tylko widziałam moich uczniów zakochanych w komiksach i czasem tworzących własne. Ale dystans do komiksu pozostał, samodzielnie nigdy bym sobie tego rodzaju lektury nie wybrała. A już na pewno nie kupiła.
Dzięki Bogu mam koleżanki.
Dzięki jednej z nich odkryłam, że czasem warto jednak przełamać swoje opory i skupić uwagę na czymś zupełnie innym. Właśnie skończyłam czytać „Totalnie nie nostalgia” Wandy Hagedorn i Jacka Frąsia.
Dawno nie miałam lektury równie wciągającej i poruszającej. Dawno nie czytałam książki, po lekturze której pomyślałam sobie, że powinni ją przeczytać wszyscy, bo jest mądra, poruszająca i bardzo potrzebna. Autorka scenariusza tej powieści graficznej, czyli Wanda Hagedorn, opisuje w niej swoje dzieciństwo i młodość w PRL-u. Przedstawia ludzi i ich zachowania, które wpłynęły na jej życie. To bardzo prawdziwa historia jednej polskiej rodziny, z prymitywnym ojcem despotą i pięcioma kobietami, które starają się jakoś normalnie żyć. Historia znajoma, wiarygodna i przejmująca. Nie miałam podobnych doświadczeń, ale znam je z opowiadań moich licznych przyjaciółek.  Wiem, że w wielu polskich domach właśnie tak to wyglądało. Wiem, że w wielu nadal tak to wygląda. I niestety, wiem także, że wiele kobiet żyje z tym, co im wbito do głowy – że jako kobiety są mniej wartościowe i powinny odmaszerować do kuchni.

Tę książkę powinny przeczytać kobiety. Te z mojego pokolenia odnajdą w niej swoją młodość i dzieciństwo. PRL w całym kraju był taki sam, a smaki i zapachy zapamiętane z dzieciństwa, zabawy, marzenia są bardzo uniwersalne. Tak było w Szczecinie, Poznaniu, Rzeszowie. Dla mnie była to bardzo nostalgiczna podróż. Wbrew tytułowi. Pozwoliła także zrozumieć skąd dzisiaj tyle niechęci do tematyki gender – słowa, którego szanujący się Polak i katolik nawet nie wymawia, za to pielęgnuje przekonanie o wyższości gatunku męskiego.
Młodsze kobiety mają szanse dzięki tej lekturze rozpoznać w swych życiowych partnerach zalążki niebezpiecznej choroby, jaką jest patriarchat. Odnaleźć w sobie zgodę na rolę osoby służącej innym, bez prawa do siebie. W końcu modele postępowania w rodzinie odwzorowujemy i ćwiczymy w praktyce. Prawdą jest, że niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Ważne, żeby tę książkę przeczytali nasi mężczyźni. Także z szacunku dla swoich partnerek i dbałości o własny związek lub los córek. A czyta się świetnie, bo rysunki Jacka Frąsia są po prostu znakomite.

Gdyby mi ktoś polecał tę książkę jako feministyczny komiks, to z pewnością do ręki bym tego nie wzięła. Ominęła by mnie znakomita lektura, bardzo budująca i wzmacniająca kobiety. Ważna książka o zwyczajnym życiu, o sile wspierających się kobiet i niczym niezastąpionym uczuciu wspólnoty, które daje siostrzana miłość i przyjaźń. Coś bez czego ja nie umiałabym żyć.
Dlatego gorąco namawiam do lektury „Totalnie nie nostalgii”. A wszystkie osoby, które przeczytają, proszę, by potem namówiły do przeczytania jakąś inną bliską znajomą. Bo ta książka warta jest rekomendacji.

Bardzo  jej potrzebujemy.
Wszystkie!

 

0 komentarze