Sprostowanie czyli kapitulacja

13:42


Po moich ostatnich wpisach wśród znajomych mi Czytelników pojawiło się bardzo niebezpieczne przekonanie, że :
a)      mam zepsute wakacje, bo narzekam;
b)      nie umiem podjąć decyzji o zmianie hotelu, w sytuacji kiedy w moim jest jakiś problem – czytaj spać nie dają;
c)       na życiowej drodze zgubiłam romantyczną duszę i zamiast iść na spacer brzegiem morza, to ja siedzę i jojczę.
Otóż oświadczam, że nie siedzę, nie jojczę a wakacje mam bardzo udane. Wszystkie moje uwagi na temat tego,  co mnie tutaj spotyka wynikają z chęci podzielenia się przygodami, które mi się przydarzają i które  są po prostu nieodzownym elementem każdego wyjazdu oraz loterii, jaką jest życie. Wakacji zepsuć sobie nie dam, bo jestem oćwiczona przez życie i wiem, co w nim najcenniejsze i jak to chronić.
Dlatego między innymi nie walczę z wiatrakami i nie kopię się z koniem. Z tego powodu następny post o moich greckich zachwytach wstawię  w Poznaniu po powrocie, bo nie po to robię piękne zdjęcia, jako dokumentację, by potem nie móc ich załączyć. Grecki Internet działa według modelu greckiego – czyli jest drogi i raczej niedostępny, a polski z telefonu jest całkiem do bani. W poprzednim poście planowałam załączenie kilku zdjęć obrazujących moje komentarze. Wstawiłam jedno i udało się to po 50 minutach oczekiwania. Potem już poszłam na plażę, by moi przyjaciele i mąż nie zapomnieli, jak wyglądam. Pozostałe zdjęcia do tamtego postu uzupełnię w domu.
W końcu jestem na urlopie. I w dodatku w Grecji! A tu każdego dnia i w każdym miejscu słychać „siga, siga”, czyli w wolnym tłumaczeniu: odpuść sobie.

No to odpuszczam.
I wracam na leżak.

0 komentarze