Duże Ciało

14:18


Polonista żywi się cudzym słowem. Systematycznie, konsekwentnie i wszędzie. Tak ma po prostu. Ja też tak mam. Od dziecka. Najchętniej jako dziewczynka podsłuchiwałam różne brzydactwa i bardzo szybko zaczęłam rozumieć ich znaczenie oraz ważną rolę w życiu społecznym. Już drugiego dnia odmówiłam pójścia do przedszkola, bo tam dzieci mówią „dupa” – wyszeptałam ze zgrozą do ucha mojej Mamie. Nie pomogło – zaprowadzili mimo protestów. No i chyba w ten sposób zniszczyli mój pancerz ochronny. Mało, że przywykłam, to jeszcze czasem używam. Ale co zrobić innego,  jak się człowiekowi ciśnie i może zadusić, jeśli się nie upuści?

Mam jednak takie przekonanie, że nie jestem oklęta i jeśli używam to w jakimś celu stylistycznym.  Podobnie dobrze o sobie myślę, jeśli chodzi o wyrażanie poglądów, które mam skrystalizowane. Oczywiście, że szukam ludzi o podobnych poglądach. Jest mi z nimi raźniej i sympatyczniej. Tym bardziej, że osoby o odmiennych poglądach zazwyczaj mocno się różnią także pod innymi względami i jakoś tak, nie są mi bliscy. Nawet jak się bardzo staramy… – no tu mam pewien problem, bo żaden mądry przykład nie przychodzi mi do głowy.  
To chyba się jeszcze z żadnym oponentem  nie starałam…..

W takim razie pewnie będę miała kilka okazji przećwiczyć starania, bo zdaje się, że przed nami czas dużej zmiany. Otóż dzisiaj wczesnym popołudniem leciałam przez miasto do fryzjera. Lekko otumaniona kolejną wizytą u dentysty, zaambarasowana mało świątecznymi myślami, jak ominąć trudne tematy przy rodzinnym zgrupowaniu zadeklarowanych zwolenników różnych opcji polskiego konfliktu przeciskałam się przez równie nieprzytomnych. I nagle przede mną wyrosło Duże Ciało w czarnym płaszczu, a mój rozdygotany mózg natychmiast wysłał sygnał mayday, mayday – czyli rany boskie znam tylko kto to jest i skąd? Zanim mi się poukładało w skołatanej głowie Duże Ciało  wzięło mnie w ramiona,  wycałowało z dubeltówki i rzekło – świetnie wyglądasz! Nic się nie zmieniłaś! Zanim zdążyłam się odwzajemnić równie sympatycznym komplementem Duże Ciało wypuściło mnie z objęć. Odsunęło się ździebko i wypaliło: ale znajomymi to już nie jesteśmy! Wyrzuciłam Ciebie ze znajomych, bo strasznie hejtujesz! Obejrzałam się, ale nikogo wokół nie było i ten komunikat był wyraźnie do mnie. No to teraz dopiero mózg mi się zmaydayował szukając nerwowo w pamięci przykładów mojego hejtu!

Stałam z otwartą gębą, jak jakaś rozdziawipapa. Matko – chyba jest jakaś różnica między hejtem i deklarowaniem swoich poglądów. Ale Duże Ciało wyraźnie było poruszone faktem, że wyrzuciwszy mnie ze znajomych na FB, ucałowało mnie serdecznie na ulicy i jeszcze odruchowo obdarowało komplementem. No i dalej trwało nade mną dwa razy większe przyglądając się mojej skromnej posturze z niesmakiem, choć przecież wyglądam świetnie. W tej sytuacji ucieczka była jedynym rozwiązaniem, więc nie złożyłam życzeń tylko spojrzawszy Ciału w oczy rzekłam – w takim razie idę do fryzjera. I poszłam w swoim kierunku.

No i teraz myślę sobie, jak to jest z tym hejtem. Poszukałam definicji i mądrzejsza nie jestem. Unikam wulgaryzmów, nie wrzucam świństw, nie trolluję, nie jestem anonimowa. Jedyne co,  to mam poglądy i swoje wiem. A podobno – według jednej z definicji – to już jest hejt!

Skoro tak, to idę na całość i teraz jak prawdziwy polonista przywołam cytatem z cudzym słowem najpiękniejszy bunt przeciwko temu, co wokół nas:

Sylwia Kubryńska na swoim blogu http://kubrynska.com/ pisze :

„Tak mnie ta ponurość fascynuje, że o tej ponurości napisałabym pieśń. Hymn narodowy. O zaciśniętych ustach przechodniów. O zgrzytaniu zębów. O tych wszystkich bluzgach odbijających się o mury przy polskiej ulicy. O zaciśniętych pięściach. O intrygach i zemście. O dopatrywaniu się w każdym słowie ataku na nasze polskie przeolbrzymie JA. O cierpieniu, że innym się powiodło. O zawiści, bo ktoś ma lepszą emeryturę. O zazdrości, że ktoś wydał lepszą książkę. O wściekłości, bo ładniejszy samochód.

O nieustępliwości. O zacietrzewieniu. O mentorstwie. O „moja racja jest mojsza”. O tym, że świat nas nie rozumie. O tym, że nikt nas nie docenia. O nas. O wkurwionych Polakach.

Napisałabym tę pieśń i śpiewała codziennie rano, właśnie wtedy, kiedy jestem niewyspana, skacowana, rozżalona, umęczona, zmarznięta, głodna i kurwa, czuję, że jeszcze moment, jeszcze tylko jeden news w radiu, jeszcze tylko słowo o Macierewiczu, Pawłowicz, Kaczyńskim, Tusku, Kopacz, Szydło, Kempie – i zaraz wybuchnę. Trafi mnie szlag, wpadnę w tę moją wielką, bolesną, martyrologiczną polską furię i wpierdolę sama sobie na dzień dobry.”

„Pieśń o wkurwie polskim” http://kubrynska.com/

No i co? Można lepiej?

A Ty Duże Ciało - WAL SIĘ! O!
i w ten sposób zostałam Pierwszą Hejterką Rzeczypospolitej!

0 komentarze