Ząb, dresy i koniuszek

04:10


Niby zębem człowiek nie pisze, a jednak chory w pisaniu przeszkadza. Ostatni raz tak bolało w podstawówce. I nie pomogła staranność, wizyty u lekarza i dbałość o zęby. Rozbolało nagle i okropnie, z nóg zwaliło i zmusiło do rzeczy absolutnie niepojętej – pragnienia wizyty na fotelu dentystycznym. Z bolącą paszczą odbyłam jeszcze umówione wcześniej spotkanie w sprawie nowego projektu. A potem już tylko wizyta. Z tego wszystkiego najbardziej podobało mi się zalecenie mojej ulubionej zębolożki. Po wykonaniu wszystkich okrutnych czynności jak: opukiwanie w poszukiwaniu bolącego zęba (bolały wszystkie i cała głowa) , rozwiercanie, wkręcanie, po sakramentalnym „można wypluć” rzekła: „Dzisiaj proszę wrócić do domu, położyć się na kanapie, poczytać książkę i jeść lody.” Chyba jednak pokocham dentystów. Nie zrobiłam obiadu, kolacji , nie wyprowadziłam psa. Nie obejrzałam też wiadomości, bo tam był Pan Prezydent, który z mocą powiedział, że ma rację w kwestii TK, a ja i mnie podobni, to po prostu banda niedouczonych wichrzycieli. Nie mogłam tego oglądać, bo nie mogę zagryzać. A żeby to przeżyć, zęby zacisnąć należy ( to zdanie do ćwiczeń dykcyjnych).

No to teraz nadrabiam stracony dzień. Laskowik w Teatrze Muzycznym w Poznaniu taki sobie. Sam teatr już jest przygnębiający. Jak do niego włożyć na widownię komplet kolegów i koleżanek z mojej piaskownicy i program przygotowany przez zespół mocno dojrzałych artystów, to wychodzi mieszanka raczej piorunująca. Dużo wcale nieśmiesznych żartów ze starości i jej przykrych skutków. Jeszcze więcej pokpiwania z obecnej sytuacji politycznej, która mnie też jakoś nie śmieszy. No a najbardziej trudny do przyjęcia był pomysł podrzucania kukły symbolizującej uchodźcę. Matko! Pewnie tak samo czuła się wykształcona grupa Niemców, kiedy obserwowali w przedwojennych kabaretach dowcipy o tłuczeniu wystaw Żydom.

Podsumowując: rechotać się nie dało i dla potrzeb odreagowania, czy terapii śmiechem, raczej bym nie polecała tego wieczoru. Laskowik miał szczęście z tym PRL-em, bo przynajmniej wszedł do historii naszej kultury, jako czołowy prześmiewca. Teraz już tak się nie da, bo nic nie jest jednoznaczne, więc i śmiech zbiorowy nie wychodzi. I naprawdę trudno zrobić kabaret w dzisiejszych czasach, szczególnie artystom mocno dojrzałym. Wieczór miał oczywiście swoje dobre strony, bo na przykład wyjaśniono mi różnicę między starszy panem, a staruszkiem – u staruszka nie ma pożytku z koniuszka! Warto wiedzieć, żeby nie urazić! Ale jedną myśl usłyszaną od Zenona Laskowika popieram  i upowszechniam - „Na stresy najlepsze dresy”

 A stresów nam nie zabraknie. W kraju rząd nie drukuje pierwszego wyroku TK i nie respektuje obu. Prezydent nie spełnia oczekiwań połowy Polaków, rząd rządzi jak umie. Jak nie umie, też rządzi. Moja ulubiona Pani Minister od oświaty wyraźnie szuka wsparcia Prezydenta i Pani Premier i minę ma coraz bardziej niewyraźną. Po raz kolejny patrzę na Ministra,  który robi wrażenie, że zupełnie nie rozumie co robi i tylko jak mantrę powtarza co zrobi, nie odpowiadając obywatelom , jakie to pociągnie skutki i jakie długofalowe zmiany. Jestem w stanie pojąć (nie zaakceptować!) sprawę sześciolatków, ale za rozwalenie gimnazjów powinna iść do więzienia – i tyle!

Matko! Jacy my jesteśmy głupi i bogaci.

A wieczorem zadzwoniły moje przyjaciółki. Jedna klęła jak szewc, bo wściekła ją perspektywa nieuchronnie niskiej emerytury. Druga wpadła w depresję, bo zwycięska koalicja PIS/PSL w jej powiecie właśnie postanowiła zamknąć jej poradnię, która w małej miejscowości od kilku lat służy ludziom. Jako argumenty za rozwiązaniem podano fakty, które dotyczą ….zupełnie innej poradni w innym mieście. Dyrektor podejmujący te decyzje nigdy rzeczonej poradni nie odwiedził. Ale przecież Pan Wicepremier Gliński też skutecznie działa z Warszawy, to dlaczego tego wzorca zarządzania nie przenieść do powiatowego miasteczka?

No i w tej sytuacji moje zapalenie miazgi to właściwie pryszcz. I nic to ból zęba, przy bólu istnienia.

0 komentarze