Kobiety niewidzialne
10:20
Biegnę przez miasto. Jest listopadowe południe. Chmurno, dżdżysto,
nieprzyjemnie. Na kościelnej wieży zegar
wybija dwanaście uderzeń. Natychmiast chce mi się kawy i jeśli jej nie dostanę,
to za chwilę rozboli mnie głowa. Po co
ryzykować?
Wchodzę więc do małej kawiarni w centrum miasta. To jedno (może
już ostanie?) z tych miejsc, które są,
od kiedy pamiętam. Czyli od dawna. Na drzwiach nieśmiało z boku wymalowano znak
firmy, który w PRL-u był wszędzie i znał
każdy obywatel. Teraz firma z trudem próbuje się utrzymać na rynku. Lokal
zawsze był malutki - raptem cztery stoliczki, lada cukiernicza i tyle. Ale ścisłe
centrum miasta i świeże ciasto. Klientela stała od lat. W kawiarni tłok, prawie
wszystkie stoliki zajęte. Same kobiety. Wszystkie w wieku, kiedy kobieta staje się
niewidzialna. Nikt na nią nie zwraca uwagi, no chyba, że upadnie pod nogi.
Siedzą przy stolikach przy herbatce i ciasteczku. Trzy oddzielne grupy, a wszystkie
jakby takie same. Mam wrażenie, że już wszystko sobie opowiedziały i teraz po
prostu są ze sobą. Milczą i siedzą.
Uciekłabym, bo lubię życie. Ale kawy mi się chce, to siadam
przy czwartym stoliku. I nagle mimo woli staję się częścią tej grupy. Nawet
jeśli teraz jeszcze zaniżam średnią wiekową tej wspólnoty, to czas jest nieubłagany.
Więc patrzę i widzę siebie za kilka lat. Zamilknę? Usiądę i posiedzę? Nie
polecę naprawiać świata? Jeszcze nie wierzę, że mi też się odechce, że mnie
siedzenie przyciągnie i nie puści.
Dostaję kawę. I już po pierwszym łyku myśl, jak błyskawica
przez mózg mi przelatuje i razi okrucieństwem swoim?
A z kim ja posiedzę za 10 lat? Z kim pomilczę na różne tematy?
Te panie – starsze koleżanki, na pewno mieszkają w mieście.
A moje przyjaciółki wszystkie po okolicznych wsiach - Dąbrówkach, Kostrzynach,
Biskupicach, Luboniach i innych odległych od centrum Poznania landach siedzą. Kur nie mają , ale
domy na swoją i moją zgubę pobudowały. No i jak my się zejdziemy na grupową
herbatkę z ciasteczkiem drożdżowym, żeby wątroby nie rujnować? Bo o wspólnym wieczornym
wyjściu do teatru czy opery, to nawet nie mamy co marzyć.
Więc apel mam taki – koleżanki moje! Koledzy też mogą! Łączmy
się! Bo starość nam przyniesie samotność większą niż obecnym pokoleniom
dojrzałych.
Kapitalizm dał nam domy i zabrał wspólnotę. Rozproszeni, nie
damy starości rady.
No chyba, ….że powołamy do życia kluby anonimowego seniora.
0 komentarze